That Guy With The Glasses - Po Polsku!
TGWTG.pl na Facebook!

Inne

TGWTGpl » Inne » Konwenty z Dougiem i spółką » Angry Joe w Polsce! » Relacja ze spotkania

O tym, że Angry Joe ma się pojawić w Polsce (na zaproszenie CD Projekt Red odpowiedzialnego za serię "Wiedźmina"), usłyszeliśmy pierwszy raz jakoś w marcu 2012 roku. Była to jednak informacja nieoficjalna i wydawała się zbyt piękna, by mogła być prawdziwa. Potwierdzenie nadeszło w Święta Wielkanocne, ale generalnie do poniedziałkowego wieczoru (09.04.2012) nie byliśmy pewni co, jak, gdzie i kiedy. Owszem, na 100% wiedzieliśmy już, że Joe wyląduje w Warszawie po 17:00 we wtorek, ale bliższe dane owiane były tajemnicą. Łącznie z tym czy na miejscu pojawi się MaroBot (oficjalny rysownik Nostalgia Critica i geniusz odpowiedzialny za efekty specjalne w recenzjach AJ), który miał nocować w jednym pokoju z Joe. Sprawa wyjaśniła się dopiero koło 23:00 i w zasadzie w ostatniej chwili zebraliśmy się do wyjazdu.

We wtorek byliśmy już w Warszawie (wczesnym popołudniem) zgarnęliśmy z miasta MaroBota (wcześniej spędziliśmy chwilę w gralni Galerii Mokotów - zwieszając przy okazji dwa automaty ;P) i pojechaliśmy do hotelu. Tam, nie mając pojęcia o jakimkolwiek numerze rezerwacyjnym, musieliśmy zwyczajnie przyczaić się w lobby i cierpliwie poczekać na Joe (klamoty MaroBota ulokowaliśmy tymczasowo u siebie). AJ pojawił się po 18:00 razem z przedstawicielem CD Projekt i dopiero wtedy udało nam się zorientować jak mniej więcej wygląda plan pobytu naszej gwiazdy. Sprawę omówiliśmy ze wspomnianym wyżej przedstawicielem, przekazaliśmy MaroBotowi jego rzeczy i poszliśmy do swojego pokoju, gotowi na przekazanie informacji na forum o potencjalnym spotkaniu w środę - jasne już było, że czwartek w grę nie wchodzi (w piątek o 6:00 rano AJ miał wracać do USA). Ku naszemu zaskoczeniu w chwilę później do drzwi zapukał Joe z MaroBotem - wyciągając nas na miasto na kolację. Powędrowaliśmy zatem w stronę Starego Miasta. Joe wypytywał nas o kwestie polityczne (między innymi o katastrofę w Smoleńsku), z zainteresowaniem próbował wymawiać nazwy polskich ulic, przez dłuższą chwilę rozważał także problematykę polskich nazwisk (twierdząc, że końcówka "ski" pasuje mu raczej do kobiet, a "ska" do mężczyzn), zachwycał się murami zamkowymi (żałując, że w Satanch zamków nie ma) - tematy dyskusji mnożyły się jak króliki na wiosnę.

Kolacja przebiegła w bez mała familijnej atmosferze. Joe zamówił łososia (którego cena - w przeliczeniu 5 dolarów - wprawiła go w zdumienie), opowiedział nam o filmie kręconym z okazji czwartej rocznicy istnienia strony tgwtg.com (przysięgliśmy milczenie i zdradzić możemy tylko tematykę - produkcja będzie z gatunku science-fiction), dopytywał o nasze codzienne zajęcia i o polskich recenzentów. Na deser Joe zamówił apetycznie wyglądające ciasto w kształcie serduszka, które niestety smakowało znacznie gorzej, niż prezentowało się na talerzu ;) Wychodząc z restauracji przeszliśmy pod jemiołą zawieszoną w progu - AJ naturalnie dopytał o polskie zwyczaje związane z całowaniem się pod ową uroczą roślinką i z zadowoleniem przyjął info, że owszem, są one takie same jak w USA.

Po kolacji wróciliśmy do hotelu - i znów chcieliśmy już dać informację na forum, kiedy zostaliśmy "ściągnięci" (czytać: "pobiegliśmy w radosnych pląsach" do pokoju chłopaków). W Joe odezwała się hiszpańska krew (każda dziewczyna z CD Projekt i obecna na spotkaniu poświadczy, że traktuje on kobiety szarmancko i lubi się nimi otaczać, dając do zrozumienia jak pięknymi i boskimi są istotami - uczcie się panowie! ), zrobiliśmy sobie sporo zdjęć, wypiliśmy po Tyskim i kontynuowaliśmy dyskusję o recenzjach jako takich. Joe z zainteresowaniem zajrzał na naszą stronę, na kanał z recenzjami Akane (zostawiając pod jedną z nich komentarz, od którego spaliłam cegłę), zachwycił się Kolmyrem przyodzianym w prześcieradło ("Oh my, That Guy in a Toga!") i z rozbawieniem obejrzał nasze zaproszenie do udziału w drugim konkursie organizowanym przez serwis tgwtg.pl (w którym został sparodiowany przez BTM-a).

W środę wstaliśmy o 7:00 rano - po nieprzespanej nocy (emocje!) czułam się dość zmordowana, ale energia szybko mi wróciła. Przy śniadaniu okazało się zresztą, że nie ja jedna miałam kłopoty ze snem - Joe w zasadzie nie zmrużył oka, z uwagi na beztroskie chrapanie MaroBota.  Po śniadaniu znów zostaliśmy zaproszeni do chłopaków, Joe podzielił się z nami swoją wizją "tour de CD Projekt", spisał konspekt na kartkę i po 9:30 wyruszył z MaroBotem do siedziby twórców "Wiedźmina". Ustaliliśmy, że spotkanie z fanami odbędzie się wieczorem - przy czym jak się później okazało, Joe musiał odespać zarwaną noc nieco solidniej i plany się nieco pozmieniały. Z CD Projektu wrócił po 18:00, MaroBot zostal u nas, a Joe walnął się spać. Wstał o 20:00 i pojawił się w hotelowym lobby, przywitany gromkimi brawami zebranych już na dole fanów. 

Na spotkaniu pojawiło się generalnie około 30 osób. Żaden lokal na Starówce nie wydawał się odpowiedni, by nas pomieścić, ale w końcu trafiliśmy do restauracji meksykańskiej i po prostu na podwórku ustawiliśmy wielki krąg krzeseł. Joe radośnie konwersował ze wszystkimi zgromadzonymi, nie było problemu z zadaniem mu pytania, a wszystkie tematy dyskusji wywoływały nieziemską radość i u niego i u zgromadzonych osób. Przebieg spotkania uwiecznił kamerą RoyZa, choć z uwagi na panujące na podwórku ciemności na filmie niestety niewiele widać. Poruszone zostały tematy przyszłości gier komputerowych, różnic w podejściu do graczy w USA i w Polsce, planowanych recenzji AJ, filmów 3D (których, jak powszechnie wiadomo, Joe serdecznie nienawidzi) oraz magazynów komputerowych (dla Joe szokiem było, że do gazet dołączane są u nas oryginalne gry).

Przed 23:00 musieliśmy się zebrać z uwagi na fakt, że restauracja miała zostać zamknięta - Joe odebrał prezenty od fanów (figurki Husarów, "homemade kiełbasa" od Yeshu, pokaźna butla wódki i szalik z napisem "POLSKA"). A potem nastąpiła długa sesja zdjęciowa i powrót do hotelu. Hiszpański temperament w Joe znów dał się zauważyć, ponieważ z uporem trzymał się w pobliżu płci przeciwnej.  Potem przyspieszył kroku, rozbrajająco wyznając "I have to siku!" (trzeba przyznać, że polskich słów uczył się błyskawicznie - także tych mało cenzuralnych, które do głowy wbijał mu MaroBot, czerpiąc z tego nieziemską frajdę ;P). W hotelowym lobby nastąpiła kolejna seria uścisków, zachwytów i podziękowań, Joe znów pozwolił sobie poprzytulać damy (nawet te, które chwilę później ruszyły z nim na górę i z którymi żegnać się nie musiał) i spotkanie się zakończyło. Z BTM-em ustaliliśmy, że z uwagi na późną godzinę, nie będziemy już Joe zawracać głowy wywiadem dla tgwtg.pl, ale w chwilę później rozległo się pukanie do drzwi i w progu pojawił się gwiazdorski duet. Wywiad zatem powstał, nagraliśmy też dodatkowe klipy, zdobyliśmy autografy Joe (na jednym przekręcił xywę speidermana i ze skruchą dopisał "I'm drunk. Sorry!") powygłupialiśmy się jeszcze przez chwilę i jakoś przed 1:00 Joe wrócił do siebie. MaroBot został z nami jeszcze godzinę - licząc na to, że gdy wróci do pokoju, Joe będzie już spał i ewentualne chrapanie nie zakłóci jego wypoczynku. I prawie się udało, bo tej nocy AJ przespał 5 godzin, choć rano wydawał się już naprawdę zmęczony wszystkimi emocjami.

W czwartek po śniadaniu (przy którym Joe nakręcił z nami kolejne gagi), pożegnaliśmy chłopaków - oni pojechali do CD Projektu (powstały kolejne klipy, a wieczorem odbyło się dłuższe spotkanie z pracownikami studia), a my z BTM-em zapakowaliśmy się do pociągu i wróciliśmy do Łodzi. Przyznam bez bicia, że gdy Joe uścisnął mnie na pożegnanie i rzucił "I will miss you", poczułam się autentycznie wzruszona. Generalnie chłopak zaskoczył nas swoją otwartością, naturalnością i niezwykłą wręcz skromnością. I powtórzę w odniesieniu do niego to, co pisałam już kiedyś o Dougu - jak tu go nie kochać?

P.S. Największą rolę w wyprawie Joe odegrała chyba kiełbasa od Yeshu. Najpierw zostawił ją w naszym pokoju hotelowym, potem we własnym (biegiem wracał po nią, ryzykując spóźnienie się na taksówkę), a finalnie skonfiskowano mu ją na lotnisku w Dallas, co wywołało u Joe rozpacz z prawdziwego zdarzenia i zaowocowało odrębną wzmianką na Twitterze ;)