Doświadczenie mam skromne, ale parę groszy od siebie dorzucę
Zawsze piszę scenariusz, co zajmuje mi około 2-3 dni (w zależności od weny). Sprawdzam go po upływie doby i zwykle zaczynam się krzywić i wprowadzać poprawki. Kolejne zmiany upycham już po wydrukowaniu tekstu. Zasadniczo jednak bez ściągi bym nie dała rady - wygodniej mieć pod ręką rozpiskę, bo dzięki temu wiadomo jaka wypowiedź będzie łączyć się z jaką sceną, o trzymaniu chronologii już nie wspominając. Zaznaczam sobie co mam mówić do kamery, co przeczytać z kartki (będąc offscreen, jak to ładnie Gaido ujął), jakie sceny z seriali powinny się znaleźć w recenzji.
Improwizacja oczywiście mi się zdarza, bo męcząc po kilkanaście razy to samo ujęcie, przestaję się trzymać tekstu słowo w słowo. Czasem się przejęzyczę, czasem walnę coś głupiego, a czasem wychodzi mi ujęcie, które (choć od skryptu nieco odległe) finalnie trafia do recenzji (przykład z ostatniego filmiku, gdy mówię "Moim zdaniem Max jest jednak zdecydowanie przystojniejszym kosmitą, głównym bohaterem" - oczywista pomyłka, miało być samo "głównym bohaterem". Dzięki tej wpadce kwestia zabrzmiała jednak dość naturalnie, więc ją zostawiłam).
Czystej improwizacji raczej bym się nie podjęła, na pewno nie w "Off the air" - wyszedłby z tego mętlik jakiś.