przez Krzys » Śr sie 20, 2014 8:30 pm
Strażnicy Galaktyki
Film na poziomie "Avengers", z podobnymi zaletami i wadami co tamten film. Naturalnie, kosmologia Marvela została bardzo rozbudowana i czułem się tym usatysfakcjonowany. Pokazali nam ogromną różnorodność gatunków i postaci, zabrano w rejony, których jeszcze nigdy nie odwiedzaliśmy (wyobrażacie sobie Kapitana Amerykę na Xandarze?), a do tego rozwinięto wątek Thanosa i Kamieni Nieskończoności, czyli wszystko to, czego oczekiwałem po tym filmie. Do tego należy wyróżnić genialną muzykę z hitami lat '80 na czele, która świetnie kontrastuje z tym, co widzimy na ekranie i nadaje całej produkcji luźny, niezobowiązujący klimat.
Niestety pomimo plusów, jest to jedna z gorszych produkcji Marvela. Dlaczego? Głównym powodem jest to, że ten film jest po prostu... głupi. W kwestii humoru idzie jeszcze dalej niż "Avengers", aż dochodząc do poziomu gagów rodem ze "Strasznego filmu" i innych "...filmów". Twórcy próbują lawirować pomiędzy "poważnym" kinem (o ile tak można nazwać film o szopie praczu i humanoidalnym drzewie), a komedią pozbawioną wszelkiej subtelności, aż dochodzą do momentu, gdzie obie konwencje w ogóle do siebie nie pasują i podczas oglądania filmu ten przedziwny mix zaczyna po prostu gryźć w oczy. Wisienką na "torcie" jest scena z Kaczorem Howardem, która jest kwintesencją wszystkiego, co nie podobało mi się w filmie. W Marvelu panuje jakieś dziwne przekonanie, że film z drużyną superbohaterów musi być pokazany jako komedia, żeby pomysł wypalił. Ja uważam, że film o kimś takim jak Rocket mógłby wypalić nawet w klimacie "Mrocznego Rycerza", gdyby zabrał się za to odpowiednio utalentowany scenarzysta. Zreszta nie miałbym nic przeciwko komedii, gdyby konsekwentnie szli w tę stronę. Oni natomiast próbują zrobić komedię jednocześnie pozostając w ramach poważnego kina, co wzajemnie się wyklucza. Naprawdę, dochodzimy do momentu, w którym postacie Ronana i Groota występują w dwóch różnych filmach o zupełnie przeciwnych konwencjach. Aż boję się pomyśleć jaki potwór powstanie ze wspólnego filmu Mścicieli i Strażników Galaktyki.
PS. Pytanie do ludzi ogarniętych w kosmologii Marvela: w Thorze powiedziano nam, że Wszechświat składa się na Osiem Światów krążących wokół czegoś. Czy te wszystkie rejony, które oglądamy w Strażnikach Galaktyki, to część Ośmiu Światów? A może to zupełnie inny koniec Galaktyki (w ogóle to ta sama galaktyka?)? Czy w takim razie Thor i inni Asgardczycy wiedzą co się znajduje w innych rejonach Wszechświata, czy może ich wiedza obejmuje tylko Osiem Światów?
Tak więc podsumowując, trzy pytania:
1. Czy wszystkie miejsca w Strażnikach Galaktyki mieszczą się w obrębie Ośmiu Światów?
2. "Strażnicy" jakiej galaktyki?
3. Jeśli to inne miejsce Wszechświata, to czy Thor i spółka wiedzą o jego istnieniu?