Ciekawy materiał. Zaskoczył mnie w miarę pozytywny odbiór serii, bo wydaje mi się, że jest raczej mało popularna. Jakiś czas temu zresztą zostałem zachęcony do obejrzenia innego materiału, w którym autor krytykuje TCW niemiłosiernie. Cóż, skrajne podejścia mają to do siebie, że nie umiem na nie nie odpowiedzieć. Tak więc komentując materiał tamtego autora broniłem TCW, a odpowiadając na Twój - raczej go zaatakuję.
Fajnie, że zacząłeś od odniesienia się do CW Tartakovskyego i pełnometrażowego TCW. O ile zgadzam się, że pełnometrażowy TCW to totalna porażka - którą nawiasem mówiąc nawet szkoda komentować, o tyle jednak nie zgadzam się w sprawie CW. CW to dla mnie dość dobitny przykład hipokryzji bardzo wielu fanów, kreujących się na wielkich obrońców kanonu. Bo Tartakovskyemu, pomimo że odcinki tworzonej przez niego serii trwają około pięciu minut, i tak udaje się naruszyć kanon. Przykładem niech będzie chociażby Barrissa, która buduje tam swój miecz, a jej mistrzyni komentuje to jako "Twoj trening jest już kompletny". Niestety, kłóci się to z Medstarami oraz "Nadchodzącą burzą". A to przecież tylko pięć minut. Dużo gorzej jest, kiedy Tartakovsky postanawia odcinki wydłużyć - rezultat mamy taki, że cztery z pięciu takich odcinków dość znacznie kłócą się z "Labiryntem zła" Luceno. A Luceno jest autorem w SW, którego ja szanuję najbardziej. Zupełnie inną rzeczą jest, że Tartakovskym po prostu gardzę. Jak większością autorów, którzy próbują się prześcigać w pokazywaniu, że to ich czarny charakter jest silniejszy etc. A to widzimy niestety już wszędzie. O ile np. KOTOR był bardzo dobry i w miarę realnie ukazywał bohaterów, którzy mogli być definiowani przez swoje dokonania, o tyle KOTOR 2 z Nihilusem czy Sionem jest kompletnie odrealniony. Tak samo jest z serią Dark Empire - nie mam pojęcia co za ćwok włączył ją do kanonu, skoro Lucas na każdym kroku powtarza że Palpatine umarł w "Powrocie Jedi". Ale niestety i takie porażki zdarzają się w Lucasfiflmie. Wrócę do TCW, bo ten offtop robi się za długi.
Co do rozdziału TCW na poszczególne sezony: rzeczywiście te wcześniejsze zdają się być bardzo dziecinne. Serial z sezonu na sezon dojrzewa. Problem w tym, że o ile poruszane tematy są coraz lepsze, o tyle nie zawsze udaje się je pokazać w odpowiedni sposób. Bo zbyt często to się po prostu kłóci z resztą kanonu.
adaptacją jakiegoś popularnego filmowego motywuWiesz, to może być zarówno zaleta jak i wada. Ja w tym nic złego nie widzę, ale rozumiem też fanów, dla których Gwiezdne Wojny od zawsze były na tyle wyjątkowym klasykiem, że nie potrzebuje on korzystać z innych.
Lubicie filmy o zombie?Lubię - od czasu do czasu. I nie przeszkadza mi ten motyw w SW. Ale znów: SW to jednak gatunek s-f, a nie fantasy zdaje się. Tym się różni np. od "Władcy Pierścieni". I znów - jednym się to podoba, innym nie. Dla mnie to ani wada, ani zaleta. To po prostu - w jakimś stopniu - kontrowersyjny pomysł.
Przejdźmy do klonów: serial faktycznie porusza ważny temat człowieczeństwa klonów. Problem w tym, że skoro zaczęli poruszać takie kwestie, to mogliby wyczerpać takie pomysły do końca. Bo np. motyw klona, który zdezerterował i założył rodzinę jest nieco... no dyskusyjny. Raz, że klony nie powinny być zdolne to dezercji, bo były jednak jednostkami w jakiś sposób ograniczonymi. Dwa, że ten temat został w dużo lepszy sposób pokazany w "Spisku na Cestusie". Dużo ciekawsze wydaje mi się przedstawienie nam postaci klona 99(?). Nie pokrywa się to co prawda z tym czego ja oczekiwałem - bo podczas wojny wątpię aby nieudane klony miały rację bytu. Ale sam motyw ułomnego klona jest super. Zwłaszcza, że ten klon ma ciekawą osobowość. Rozszerzył bym ten temat, w jakimś odcinku skupiającym się na polityce. Dajmy na to, dysputę w senacie, co z takimi klonami powinno się robić. I o ile liczyłbym tu na zakończenie decyzją eksterminacji takich jednostek (co by pokazało wojnę w bardziej brutalnym świetle), o tyle happy end też bym zniósł. Byle tylko twórcy pogłębiali dobrze zaczynające się tematy.
Co do łowców nagród, to się zgadzam. Większość odcinków z nimi jest świetna.
Sam podział akcji na odcinki akcji, odcinki polityczne mi się podoba. Bo przecież Wojna Klonów, to nie jest przypadkowa wojna - polityka ją sprowokowała, polityka kieruje jej przebiegiem. I polityka zdecyduje o jej ostatecznych konsekwencjach. A właściwie, za pomocą polityki, zrobi to jedna, konkretna osoba.
bardzo dużej zalety The Clone Wars - czyli bohaterówTu się nie do końca zgodzę. Zaznaczałeś - przy wątku pełnometrażowego TCW - że wadą jest niewykorzystanie postaci Obi-Wana czy Hrabiedo Dooku. Cóż, zgodzę się w przypadku Obi-Wana, ale nie Dooku. Przyjrzyjmy się bohaterom kreskówki:
Anakin Skywalker - tutaj akurat się zgodzę. To najlepszy Anakin jakiego miałem okazję oglądać. To pokazuje, w jakim stopniu Christensen zniszczył tego bohatera. W TCW kwestie, zachowanie... wszystko w Anakinie jest świetne. Nie ma się do czego przyczepić.
Obi-Wan Kenobi - druga - obok Anakina - świetnie prowadzona postać. Znane, sarkastyczne poczucie humoru. Poza tym widzimy jak wiele ten bohater dla tej wojny poświęca. Genialne kwestie, szczególnie w rozmowach z Anakinem.
Ahsoka Tano - o ile w pierwszych sezonach denerwowała niemiłosiernie, to jednak w dalszych ewoluuje. Ma jednak w mojej opinii dwie wady, których nie mogę przełknąć. Pierwsza to fakt, ze jest uczennicą Anakina. Na dobre dla tej produkcji wszyłoby, gdyby była uczennicą Obi-Wana albo Plo Koona. I w takim przypadku, dla mnie mogłaby TCW, a nawet ROTS przeżyć. A jej postać mogłaby dać nam jakąś świetną, zupełnie kanoniczną historię Vadera i Kenbobiego. Zwróćmy np. uwagę, że Kenobi w ROTS ma jednak jakieś uczucia względem Anakina. Nawet po tym co zrobił. A w ROTJ?
Jest bardziej maszyną niż człowiekiem. Pokrętną i złą.Weźmy więc za przykład, że Ahsoka przeżyła Wojny Klonów. Mogła przeżyć atak klonów podczas rozkazu 66, albo odjeść z Zakonu wcześniej, np dla Lux'a. A potem, w jakiejś książce, albo komiksie, albo miniserialu nawet, moglibyśmy dalej oglądać jej przygody, zakończone śmiercią z ręki Vadera. O czym oczywiście dowiedziałby się Kenobi. Niestety w przypadku, kiedy jest uczennicą Anakina rozwiązań, które nie będą rujnować kanonu jest dużo mniej. A i tak sądzę, że dostaniemy coś nie do przełknięcia. Niestety. Drugim faktem związanym z nią, którego szczerze nienawidzę, jest jej żółty miecz świetlny. Dla mnie Lucas odmawiając Gillardowi zółtego miecza ostatecznie przekreślił jego istnienie. Żółtego, pomarańczowego nie ma. A jedi nie nosili nigdy karmazynowych, jak to ma miejsce w starszych komiksach. Podobają mi się arty, które taką sytuację prostują. Weźmy za przykład pozycję: Darth Maul: Łowca z mroku:
i włączyła miecz, który zalśnił złotym blaskiem w półmroku haliMi się bardzo podobają takie sprostowania:
http://images.wikia.com/starwars/images ... s_Maul.jpgHrabia Dooku - dla mnie jest to jedna z bardziej zniszczonych postaci. Model jest wyjątkowo nieudany, nawet jak na standardy TCW. A sama postać z Lorda Sithów, który razem ze swoim mistrzem kieruje wojną wedle uznania, zmieniła się w typowy bajkowy czarny charakter, którego głównym zadaniem jest reagować na porażki podwładnych. Poza tym postać ta jest zbyt często pokazywana. Ileż to już razy walczył z Anakinem? Dla mnie każdy kolejny jego pojedynek z tym jedi to porażka. Mógłby przecież stoczyć pojedynki, na które wielu fanów liczyło i pewnie liczy: z Windu, z Maulem czy silniejszymi mistrzami jedi. Jak dla mnie, to i tak zresztą dużo. bo wolałbym, aby odcinki z nim ukazywały jego geniusz polityczny. To jak sprowadza do separatystów kolejne systemy, jak manipuluje osobami takimi jak Gunray. Jak - razem ze swoim mistrzem - z uśmiechem reaguje na zaplanowane przez nich przegrane Grievousa, czy pozorne zwycięstwa Anakina. I to, jak sam daje się coraz bardziej manipulować Sidiousowi.
Grievous - dla wielu postać skopana. Owszem, do pewnego stopnia. Grievous był wspaniałym taktykiem, a tutaj jest idiotą. I to jest przykre. Jeśli zaś chodzi o ukazanie jego umiejętności, czyli to, nad czym boleje większość fanów, to mi to odpowiada. Jest zupełnie zgodne z filmem, i uciera nosa fanom jego wersji według Tartakovskyego. Lucas pokazuje w ten sposób, że jeśli w jego pięknym gwiezdno-wojennym ogrodzie ktoś sadzi drzewko na środku alejki, to Lucas może je w każdej chwili przesadzić. Albo wyciąć. Dużo gorzej jest niestety, kiedy Lucas stwierdza, że trzeba wyciąć piękny zdrowy dąb, który jest posadzony na właściwym miejscu.
Yoda i Palpatine wypadają póki co genialnie, Windu jest trochę za mało. Gorzej sprawa się ma z innymi jedi - o ile Fisto jest fajny, o tyle Plo Koon nie. Za decyzje/usprawiedliwienie z odcinków o cytadeli. Myślę, że wiadomo o co chodzi. że nie wspomnę podejścia do R2 i debilnej kwestii "oto ja, robocie". Adi Gallia również zniszczona, ale to dopiero w 5 sezonie, którego nie mogłeś niestety skomentować. Eeth Koth wskrzeszony na chwile, i jakby zapomniany - bez sensu. Zastanawiam się w ogóle, czy Lucas wie, że Eeth i Agen to dwaj różni bohaterowie. Dobrze, że chociaż rozróżnia Stass Alie i Adi Gallię.
Asajj Ventress - tutaj się kompletnie nie zgadzam. Faktycznie postać od trzeciego sezonu ewoluuje i dostaje głębi. Niestety kosztem znacznej części EU, co jest po prostu żałosne. Wolałbym więc, aby nie ewoluowała wcale, niż miała to robić w takim kierunku.
Historia - nie tylko TCW, ale i całego EU - pokazuje, że postaci zbyt eksploatowane źle kończą. W tym drugim materiale, o którym wspominałem na początku, autor stwierdził, że w TCW dostajemy mnóstwo bezsensownych walk, z tym samym zakończeniem - czyli bez rozstrzygnięcia. On niestety okazał się hipokrytą - bo narzekał jak przez TCW cierpi EU, a używał do atakowania TCW argumentów, które uderzają w to jego ukochane EU. Bo takie walki są wszędzie - i książkach, i serialach i komiksach. Ale to po części prawda, wiele osób ma już dość 10tego pojedynku Anakina z Ventress, czy Obi-Wana z Grievousem. I wychodzi na to, że najlepiej wypadają serie ze stworzonymi na ich potrzeby bohaterami. W komiksach Sora Bulq, Tholme i Quinlan Vos, Ayla Secura czy Aura Sing byli fantastyczni. Książki fajnie przybliżały nam postaci Valoruma, Luminary czy Barissy. A w TCW mamy wspaniałego Krella, Talzin, Bane'a, Embo czy Hondo. Niestety, twórcy TCW zbyt nachalnie sięgają po gotowe postaci, a większości nawet nie potrafią odpowiednio użyć. I dużo w tym winy Lucasa. Niestety.
Co do powrotu Maula:
Kiedyś niesamowite były zaawansowane protezy rąk, np. Luke'a czy Vadera. Dziś to już nie fantastyka, tylko rzeczywistość. Jakiś czas temu czytałem artykuł o człowieku, który został przecięty na pół i przeżył. Więc technicznie, są podstawy aby w miarę realistycznie wyjaśnić powrót Maula. Gorzej z tym, że ciężko jego dalszą egzystencję poprowadzić tak, aby nie niszczyła kanonu. Pożyjemy, zobaczymy.
Zabrakło mi trochę szerzej ocenionej grafiki serialu. Bo w mój gust np. nie trafia. Dużo bardziej podchodzi mi bardziej realistyczna grafika, jak np. w Final Fantasy: Advent Children. Ten sam zarzut kieruję zresztą w stronę CW. Ale rozumiem czym kierował się Lucas, więc mogę to przełknąć. Dużo większy problem mam z detalami postaci - o ile główa Dooku to już rzecz subiektywna, o tyle kaptur w jego płaszczu jest dla mnie nie do zaakceptowania. Tak samo żółty miecz Ahsoki, czy jedi ubierający zbroje (chociażby ich najmniejsze elementy). Model Grievousa za to jest genialny. No i trzeba przyznać, ze ta grafika cały czas ewoluuje, co widać najbardziej chyba w scenach walk. Z wyglądających na klatkujące, przeszły w bardzo płynne i fajne sekwencje. Poza tym same choreografie są świetne - walki Grievousa są tym samym klimacie co filmowa, ale mimo wszystko lepiej widoczne i dopracowane w detalach. A Makashi Dooku w sekwencji walki z Ventress i siostrami przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Potem idzie to w trochę gorszym kierunku, bo szermierka Dooku zbyt jednak przypomina szermierkę klasyczną, ale wciąż jest dobrze.Wbrew pozorom, podoba mi się też dobór sił do danej postaci. W przeciwieństwie do Stovera, który zbyt wyidealizował poszczególne cechy danych bohaterów, tutaj każdy może wygrać z każdym (w granicach rozsądku oczywiście). Motyw "zbyt silnej" Ahsoki też da się przełknąć. Zwłaszcza, że to żadna nowość dla EU - to samo było w TPM w walce Obi-Wana i Maula, w DM:Łzm w walce Maula i Assant. Zwłaszcza, że Ahsoka bez pomocy klonów zginęłaby po kilku sekundach walki.
Dalsza pozytywna rzecz, jeśli idzie o grafikę, to fakt, że czasem - z daleka - sekwencje walk wyglądają, jakby zostały wyjęte z filmu. Boleję, że jest ich tak mało. Bo jednak większość walk wydaje się zbyt.... minimalistyczna. Można odnieść wrażenie, że w niektórych bitwach bierze udział zbyt mało statków niż powinno. I to można łatwo poprawić, wrzucając więcej dużych statków w tło takich bitew.
Nie mniej są prawdziwe perełki animacji - np. Bitwa o Dathomirę. Tam tych robotów widzimy mnóstwo, obraz jest ciemniejszy, ma swój klimat. Bitwa jest długa, wypełniona akcją. Gdyby nie to, że odcinek wydaje się mijać z kanonem (Ventress), to bez problemu dałbym mu 10. Ale rozumiem też mocną 7 od kogoś, kto nie akceptuje zombie w SW.
Skoro przy ewolucji jesteśmy, to na koniec odniosę się do Twojego komentarza o odczuciu, jakoby twórcy zrobili badanie oglądalności. W mojej opinii, osadzając serial w okresie wojny, twórcy od początku planowali taką ewolucję. Mi to bardzo przypomina model zastosowany w Harrym Potterze. Rozwój Ahsoki jest bardzo podobny do rozwoju młodego Pottera, a serial z seoznu na sezon jest coraz mroczniejszy - dokładnie jak w HP. Mój kolega kiedyś ujął to tak, że czytelnik HP dorasta razem z tą postacią. I myślę, że coś takiego założyli sobie twórcy TCW. Inna rzecz to to, jaki będzie efekt końcowy.
A na koniec: rozumiem, że nie jesteś do końca obeznany z EU z tego okresu. To naprawdę czyni Twój materiał jeszcze ciekawszym. Jeśli zapoznasz się z EU, to chciałbym wtedy mieć możliwość przeczytania/usłyszenia Twojego komentarza do tego materiału. Nie mniej, chętnie zapoznam się z innymi Twoimi produkcjami na temat Gwiezdnych Wojen.