Kurczę, prawie połowę filmów, które podałeś, nie uważam za złe
. I nie widzę niczego "guilty" w lubieniu ich.
Predators- świetny film. Bohaterowie są bardzo różnorodni i każdy z nich daje się lubić. Adrien Brody moim zdaniem świetnie wypadł jako najemnik i pokazał, że nie trzeba być umięśniony jak kulturysta, żeby stać się mistrzem w zabijaniu. Nie jest to na pewno remake, a wszelkie podobieństwa to raczej hołd oddany pierwszej części. Fakt, w niektórych momentach można się zastanawiać, czy nie posunęli się za daleko, ale to zaczyna być szersza kwestia w serii filmów Alien/Predator (patrz: Prometeusz), więc rozpatrywać to należy bardziej w kontekście serii, niż tego konkretnego filmu. Pewnie, że jest przewidywalny, ale to kwestia obranej konwencji, coś w stylu slashera. W kontekście całego uniwersum dowiadujemy się mnóstwa ciekawych rzeczy, bo nie dość, że mamy inną planetę, to jeszcze do tego dwa klany predatorów rywalizujące ze sobą- miodzio. A samo zakończenie jest zgoła odmienne od oryginału, bo nie kończy się całkowitym happy endem- bohaterowie wprawdzie pozabijali predatorów, ale wciąż są na obcej planecie, na której w dodatku rozpoczyna się kolejny sezon (co może oznaczać wizytę nowych predatorów). I jestem ciekaw tych dziur w fabule, o których wspominałeś.
Mucha 2- tutaj króciótko, bo dosyć dawno oglądałem ten film. Mam jednak same pozytywne wrażenia z seansu i jest wcale niegłupi w paru momentach- sceny ze zdeformowanym psem, czy ostatnia scena wywołały u mnie szok i zmusiły do zadania sobie pytań o granice człowieczeństwa. W ogóle ta ostatnia scena to coś niesamowitego i głównie ją pamiętam z całego filmu. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłbym takiego losu
X-Men: Ostatni bastion- tutaj niektóre argumenty możesz znać z filmiku Douga Walkera, ale co poradzić, skoro myśłę tak jak on
. Tak jak Ty uważam, że filmy z serii X-Men są świetnie, ale uważam też, że trzecia część jak najbardziej trzyma poziom pozostałych dwóch. Oczywiście, tak jak powiedziałeś, "Ostatni bastion" mniej skupia się na bohaterach, a więcej na akcji, z tymże to wcale nie jest wada. Nie na ostatnią część. To powinien być epicki finał kończący wątki i rozładowujący napięcia tworzone przez wrogie sobie mutanty przez pierwsze dwie części i "X-Men: Ostatni bastion" spisuje się w tym znakomicie. Tak jak powiedział NC: "shit was finally happening". Tutaj poznajemy losy postaci, które tak dobrze były budowane w dwóch poprzednich częściach. Bohaterowie wybierają strony, walczą pomiędzy sobą, giną... Popatrz na trzecią część jak na jeden wielki punt kulminacyjny, bo tym właśnie jest. Już lubimy postacie, które tam są, więc możemy wciągnąć się w fabułę i czuć napięcie przez cały film, że to już TO. To KONIEC. Poza tym mamy wciąż znakomite sceny akcji, a wątek relacji ludzie-mutanty też się rozwijał (czego najlepszym przykładem jest pojawienie się postaci mutanta/polityka).
Gwiezde Wojny, nowa trylgoia- dobrze, nawet jeżeli "Mroczne widmo", czy "Atak klonów" są najsłabszymi częściami całej sagi, to i tak to są wciąż "Gwiezdne Wojny". Muzyka jest niesamowita, efekty specjalne też, a postać Anakina Skywalkera należy do grona najbardziej rozpoznawalnych czarnych charakterów wszechczasów (no dobra, może powinienem napisać postać Dartha Vadera, ale umówmy się- to jest ta sama postać). Same uniwersum jest fantastyczne i mimo iż nowa trylogia może dla niektórych wypadać słabo w porównaniu ze starą, to czy naprawdę cokolwiek z oryginalnej, sześcioczęściowej sagi może nosić miano "złego filmu"? Sam nie rozumiem tej nienawiści, jaką niektórzy dażą nową trylogię. WIelbię ją na równi ze starą, a "Zemsta Shitów" to chyba moja ulubiona część całej sagi.
W kwestii "Grease" muszę się zgodzić. Uwielbiam piosenki z tego filmu, są pełne życia i można je słuchać godzinami. Ale niestety fabuła kuleje... No bo, naprawdę, żeby mężczyzna i kobieta byli razem, to ona musi zacząć palić i zrobić sobie fryzurę?
A w kwestii "AVP2" mam przeciwne uczucia. Lubię pierwszą część, za to druga przyprawia mnie o wściekłość