Oryginalna Godzilla była po prostu siłą natury, której nic nie powinno powstrzymać. Tak jak nie możesz zestrzelić tajfunu, tsunami czy wybuchu bomby atomowej, tak jesteś kompletnie niczym względem Godzilli: To personifikacja strachu przed śmiercią atomową. Później, kiedy już kwestia atomowej zagłady zeszła na dalszy plan, Japończycy robili raczej filmy o kilku takich siłach natury napierdzielających się ze sobą na tle miasta.
I oryginalne filmy wachają się od kompletnie beznadziejnych - do naprawdę dobrych: Ale nie możesz porównywać filmu z lat 90' Emmericha z japońskim, komformistycznym kiczem z lat 50' , jakkolwiek denny na dzisiejsze standardy by nie był <- To, na co można przymrużyć oko w oryginalnych filmach, jest nie do wybaczenia przy ogromnym budżecie amerykańskiego studia. Czasy się zmieniły, po prostu.
Podoba mi się nawet desing amerykańskiej 'Zilli (choć w figurze była za smukła - ale szczena była ok), i film miał szansę być dużo lepszy. Tylko kurde, Japońska Godzilla nie musiała nigdzie zwiewać ani się chować - i tak, jak mocno byś próbował, nic byś jej nie zrobił. Ta chowa, znika (wtf), pływa, biega, ucieka, ech ;P
Na dodatek dialogi postaci ludzkich w filmach Emmericha - omg.
Godzilla ma atomowy oddech, nie pamiętam leserów w oczach (choć może Mecha-Godzilla, nie pamiętam już)