migelito napisał(a):Co, z tego, że faktycznie ta odpowiedź brzmi "nie", skoro samo pytanie jest zabiegiem sprowadzania rzeczy ad absurdum i niczego nie wnosi do dyskusji, zatem jest według mnie zbędne, pozbawione sensu i nieważne... ;P
Dlaczego jest nieważne i pozbawione sensu? Oznacza to, że jeśli w różnych miejscach mamy różne religie, które mają w sobie wykluczające się dogmaty, to oznacza, że nie ma jednej właściwiej wiary. Dlaczego więc akurat katolik uważa, że jego wiara jest właściwsza od wiary kogokolwiek innego, skoro opieramy się jedynie na osobistych przekonaniach?
Są religijni ludzie którzy uważają, że wszystkie Pisma Święte zostały napisane przez prostych ludzi, a na pewno przez ludzi którzy nie dysponują taką wiedzą jaką mamy obecnie. Co z góry skazuje te pisma na porażkę względem racjonalizmu i naukowego myślenia. Chociażby sam brak logiki w tym, że Bóg stworzył dzień i noc pierwszego dnia, a słońce w parze z księżycem czwartego. Nie trzeba być super inteligentnym i oczytanym człowiekiem by zauważyć, że mamy dzień dzięki istnieniu słońca
Oczywiście każdy w tym momencie powie, że pisma nie można brać dosłownie, że to metafora (pomińmy fakt, że TERAZ tak uważamy) i właściwie jest to tylko źródło z którego bierzemy interesujące nas fragmenty by potwierdzić bądź zaprzeczyć pewne interesujące nas tezy. Oczywiście, ponownie, to człowiek na podstawie własnych preferencji wybiera co z pisma odrzucić, a co pozostawić, co mu się wydaje dobre, a co tylko napisane "bo tak było bardziej poetycko". Biblia to zapisana ciurkiem księga mająca około 2000 stron. Jeżeli ktoś ma wystarczajaco dużo czasu, mógłby z odpowiednią interpretacją odpowiednich cytatów potwierdzić bądź zaprzeczyć dowolnej tezie. Interpretacja ponownie zależna jest od osobistych preferencji, bo oczywiście nikt do oryginalnych papirusów nie doczepił karteczki z napisem "to macie rozumieć tak, a to inaczej" istnieje więc pełna dowolność w rozumieniu tych pism. Jeżeli ktoś wam mówi, że wasza interpretacja jest zła - manipuluje wami.
Cały czas więc zataczamy się w kręgu własnych przeświadczeń. Tego, że CHCIAŁBYM by istniał jakiś Bóg, sprawował jakąś kontrolę nad moim życiem i rzeczywistość, ponieważ w jakiś sposób stabilizuje to moją wizję Świata i daje wewnętrzny spokój. A skoro chcę by tak było, to w to wierzę. Jednak pomiędzy "wierzę w to, bo daje mi to ukojenie" a "taka jest prawda" jest spora róznica. Niestety prawda z reguły jest znacznie bardziej prozaiczna, brutalna i mniej romantyczna, więc wolimy pozostać przy swojej wierze.
Ja bym przykładowo chciał by życie po śmierci wyglądało jak zaświaty w "Żukosoczku" i bardzo chętnie bym w to wierzył. Dowody tak naprawdę mam takie same dowody na istnienie takiej zaświatowej rzeczywistości, jak każdy katolik na to, że pójdzie do "Królestwa niebieskiego" (to znaczy żadne), więc i szanse, że taka galeria osobliwości istnieje jest taka sama. Ale w to nie wierzę.
Może to trochę pokrętne myślenie, ale jeśli się zastanowić, to przecież i tak przez miliony lat istnienia świata byliśmy martwi zanim się urodziliśmy.