Zgadzam się, że dobry film potrafi obronić się nawet kiedy wiemy jak się skończy, ale ja osobiście wolałbym nie znać zakończenia, jeśli to tylko możliwe. W przypadku "Podejrzanych" cieszę się, że go nie znałem, kiedy oglądałem film i dzięki temu mogłem doświadczyć zjawiska "opadnięcia kopary" na końcu. Jeśli wiesz jak się skończy dana historia, patrzysz na nią zupełnie inaczej. Gdy wiesz, że jakaś postać zginie, z góry patrzysz na nią jak na chodzącego trupa. Przeważnie, kiedy ludzie podejrzewają, że jakiś film może im się spodobać, a ktoś zdradza im zakończenie, reagują mniej więcej tak:
rav815 napisał(a):WIELKIE KUR*A DZIĘKI ZA MEGA SPOILER. Filmu jeszcze nie oglądałem. JA NIE MOGĘ CO ZA PALANT
Co do recenzentów z TGWTG, to jak już mówiłem, wielu z nich albo robi recenzje w ramach komedii, a nie odwrotnie (Nostalgia Critic, Linkara), albo omawia filmy tak złe, że nikt poza prawdziwymi koneserami złego kina nie będzie nimi zainteresowany (Cinema Snob, Phelous). Z resztą jest różnie, a ja nie zagłębiałem się w nich na tyle, żeby móc ich uczciwie ocenić.
Weil Deshalb napisał(a):parę recenzji z TGWTG zachęciło mnie do obejrzenia filmów, których zakończenia znam, ale nadal prezentują się zachęcająco (The Room, Troll 2, Faust: Love of the Damned...).
Okej, ale to są akurat beznadziejne filmy z beznadziejną fabułą i beznadziejnym aktorstwem, kończące się w beznadziejny sposób.
To co innego, niż zdradzenie zakończenia "Podejrzanych", czy "Szóstego Zmysłu".