That Guy With The Glasses.pl -Doug walker czyli Nostalgia Critic, Chester A. Bum i inni - strona główna

Star Wars: The Clone Wars | Wojny Klonów

O recenzjach ichaboda - opinie, sugestie, newsy

Re: Star Wars: The Clone Wars | Wojny Klonów

Postprzez Gracjan » N sie 26, 2012 12:00 pm

Właśnie dlatego ten pomysł był okropny. Siła czy potencjał danego bohatera nie powinna być mierzalna w żaden sposób i wówczas jako obiekt domysłów staje się dopiero bazą do ciekawych dyskusji - kiedy w grę wchodzą jakieś jednostki, całość sprowadza się do "ten jest lepszy bo ma ileśtam więcej midichlorianów czy czegośtam innego".
Właśnie nie do końca bo midochloriany w przeciwieństwie do BP z Dragon Balla, Jednostek ducha z Shaman Kinga etc. nie określają czystego poziomu siły danej postaci. W przypadku dwóch powyższych siła w pełni określa to, czy dana postać ma szansę wygrać dany pojedynek. Oczywiście były wyjątki i taki Kuririn z 20 000 BP miał szansę zabić Friezę z 1 000 000 BP, ale to naprawdę skrajne przypadki. W takim DB postać z 18 000 BP raczej nie miała szans z osobą która miała ich już 24 000. Dlatego taki system był skrajnie zły bo często ustalał wynik walki przed jej rozpoczęciem. Midochloriany z kolei są czymś pomiędzy. Określają one nie tyle siłę danego wojownika, a szacowany potencjał, który może on osiągnąć i często nie miał on pokrycia z rzeczywistością. Większość mistrzów było silniejszych od Aniego, a to dlatego że młody jedi nie miał szans rozwinąć skrzydeł i mimo, że miał tyle i tyle midochlorianów, to siłowo nigdy nie był w topce nawet gdybyśmy brali pod uwagę tylko postaci z okresu schyłku Republiki (wątpie czy Ani byłby w pierwszej 5). W DB natomiast ANi byłby rzeczywiście najpotężniejszą postacią po te ileś tam jednostek określało by poziom czystej siły. Innymi słowy masz racje, system ten jest jeszcze zły, ale i tak lepszy od tych z podanych przeze mnie anime. Takie coś pomiędzy :).
TAK. Ok, może nie Qui-Gonna (który przecież był agentem Sith - uwielbiam tę teorię ), ale o wiele większe wrażenie by na mnie zrobiła np. scenka gdy Anakin wchodzi do salki gdzie siedzi Rada Jedi i wszyscy robią 'WHOAAAAA, ale od dzieciora czuć potencjał, wtf omg", ewentualnie dawaliby wyraz zdumieniu bijącą od niego potęgą w dialogach między sobą, aniżeli suchy fakt, że ma over 9000 midichlorianów, które nic nikomu nie mówią, a samo to mierzenie kojarzy mi się z jakimiś absurdami scjentologów.
W sumie nie myślałem w ten sposób o tym, ale cóż muszę rzec, że niewątpliwie masz racje. Kiedy tak przeanalizowałem tą scenę w postaci w którą ją przedstawiłeś to rzeczywiście takie dialogi etc. mają znacznie lepszy wydźwięk niż liczby. Punkt dla ciebie :).
Przeczytałem te listy i szczerze, nie interesują mnie wcale. Jak dla mnie, to mierzyć statystyki to można pokemonom, a nie postaciom, mają być interesujące ze względu na ich historię, umiejętności, wyczyny, etc.
W sumie listy wkleiłem dla przykładu. Sam z nich nie korzystam bo jednostki w nich zawarte są kompletnie z dupy.
Serio, to jest właśnie jeden z powodów, dla którym mam gdzieś te midichloriany i inne statsy. Naprawdę, wiedza o tym czy Revan ma ich tyle czy tyle i ile to jest w stosunku do Nagi Sadowa czy Bane'a wcale nie poprawia jakości dzieł, w których owe postacie się pojawiają, przyjemności czerpanej z ich poznawania czy zwyczajnej sympatii do danego bohatera.
Wiem i nie zaprzeczam ci w tym, chciałem po prostu pokazać, że niejako zamysł Lucasa nie był sam w sobie zły. Przynajmniej na początku, jedynie potem rozwinął się on tak jak nie powinien i zakończył się listami, które możesz teraz czytać.
Pisałem już o tym na szałcie, ale się powtórzę - takie rozważania i przekonanie o tym kto by kogo pokonał sprawia tylko, że postać (i pojedynek) jest o wiele mniej ciekawy. W sumie zatem po co pisać nowe książki, kręcić serial czy cokolwiek o bohaterach, którzy już się gdzieśtam pojawili, jesli wystarczy rozpisać kto z kim wygra w formie jakiegoś diagramu na podstawie tabelki ze stężeniem midichlorianów i po sprawie? Jestem wręcz przekonany, że każdy poważny autor ma takie gadanie o tym kto jest na pewno silniejszy głęboko w dupie, bo przecież oczywiście jest, że priorytetem jest historia a nie tabelki tworzone przez nerdów na forach (zresztą masz przykład z Desannem). I dlatego też nie zamierzam przykładać do tego uwagi i zwyczajnie zdać się na zdrowy rozsądek. Logicznie rzecz biorąc Ahsoka nie pokona Dooku i tyle mi wystarczy, a nie jakieś midichloriany
Tak jak już wspominałem midochloriany nie określają siłę postaci więc ich rozpiska nie wskazuje w ogóle na to, kto jest najsilniejszy (to nie DB). I wcale takie rozważania nie sprawiają, że pojedynek jest mniej ciekawy. Wręcz przeciwnie wtedy zastanawiasz się co ta słabsza postać może zrobić żeby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. A zaskoczenie w przypadku zwycięstwa kogoś, na kogo byś nie postawił jest tym większe i ciekawsze;). O ile oczywiście nie jest to zwycięstwo, które nie miałoby żadnego prawa zaistnieć, to w sumie wszystko. I tutaj się niestety różnimy, bo żaden autor nie powinien mieć takich rozważań kompletnie w dupie, bo potem mogą wyjść różne kwiatki, które no nie mogą po prostu mieć miejsca. Bo pojawi się np. ktoś kto w ogóle będzie miał w dupie wszystkie założenia, formy walki mieczem i wyniki starać i stworzy historię w której Obi-Wan pokona Dooku, co akurat jest kompletną abstrakcją, ale jeszcze do przełknięcia lub sytuacje w której Starkiller pokonuje Palpatine'a co jest abstrakcją już nie do przełknięcia.
Problem w tym, że przyjdzie jakiś przykładowy Karpyshyn i stwierdzi, że z punktu widzenia fabuły, lepiej żeby ten teoretycznie najsłabszy zwyciężył dzięki kilku innym czynnikom i całe te nerdowe analizy pójdą do kosza. I wiesz co? I bardzo dobrze
W większości przypadków? Zgadza się, masz rację w niektórych jednak lepiej takich operacji nie stosować bo można się nieźle pogubić i strzelić sobie samobója.
...które jest uzasadnione fabularnie
Nie twierdze, że nie jest, ale sam wiesz jak bardzo nerduje jego postać:). Sam jego wygląd w SWO mi nie odpowiada;P więc domyśl się jakie mam do niego nastawienie.
Dlaczego? Bo jest słabszy niż by wynikało z jakichś wyliczeń? Mówiłem już o tym w recenzji książki - Revan jako postać moim zdaniem wręcz zyskał na tym odsłonięciu jego losów. Jako bohater nabrał głębi, a na pierwszy plan - co bardzo sobie cenię - wyszły inne jego cechy, aniżeli machanie mieczem.
Ano dlatego, że jest słabszy niż wynikałoby z tego z jaką postacią mamy do czynienia i to jak został opisany. Jego siła nie leżała tylko w machaniu mieczem. Revan był jedi doskonałym, który nie miał żadnych słabych punktów. Zaczynając od szermierki, przez władanie mocą, a na charyzmie i mistrzostwu strategicznemu kończąc. Revan był nie tylko potężny, ale również piekielnie inteligentny i świetnie planował do przodu. Do tego stopnia, że nie dało się go podejść. Tutaj niejako został z tego wyprany i o ile masz racje, że zyskał głębie jako postać o tyle nie zapominaj, że zrobiono to kosztem głębi na innych płaszczyznach.
Problem w tym, że jego epizod na Hypori jest 10x fajniejszy niż jakiekolwiek inne pojawienie się, więc trochę szkoda, że nie poszli jednak tym tropem
Tutaj jest problem, bo gdyby iść tym tropem, to wtedy musielibyśmy zrobić to samo w przypadku innych postaci i wtedy wszystko zaczyna się pieprzyć. Wynika to z faktu, że kreskówka dała większe pole do manewru niż filmy stąd taki np. Mace Windu na genosis robi takie rzeczy, których nie robił Palpatin'e w filmie stąd cały kanon zaczyna się pieprzyć. Zresztą polecam obejrzeć ten fragment, zobaczysz o co mi chodzi. Ciężko więc ten kanon zastosować;). Sam rozumiesz.
. Najbardziej lubię okres od Wielkiej Wojny Nadprzestrzenniej po Zimną Wojnę, a potem schyłek Imperium Sith... i tutaj docieramy do Bane'a i jego następców, co dalej prowadzi do Palpatine'a Kiedyś pozbieram te wszystkie książki i komiksy, w sumie mógłbym je poczytać w formie skanów, ale jakoś wolę mieć rzeczy na półce
Hehe co do schyłku republiki się zgadamy. Co do zakonu to nie bardzo bo lubię zakon. Co do okresu, jak już mówiłem wcześniej dla mnie rządzą czasy Sadowa, Fredonna Nada, Exara Kuna i Revana. Kwestia gustu co nie?:D
Sam jestem ciekaw, historia obu na pewno będzie kontynuowana, ale czy się jeszcze spotkają? Zobaczymy Będę trzymał kciuki za Imperatora (btw, nikt nigdy się nie posługuje jego imieniem w grze, ciekawe), a już niedługo zaczynam zabawę z fabułką Jedi Knighta, więc sobie obczaję jego losy z bliska ;P
Hehe to możemy zrobić zakłady bo ja będę po stronie Revana. Zobaczymy kto wygra, co ty na to ?:).
Odnośnie rankingu - to hm, nie bardzo rozumiem. To jest ranking bohaterów jakich najbardziej lubisz czy wg Ciebie najpotężniejszych, bo argumenty są tak jakby pod tę drugą opcję. Kiedyś może przedstawię swoją topkę, ale do tego daleka droga
I ten i ten. Lista ta odnosi się głównie do siły bohaterów jednak moja lista ulubionych postaci byłaby podobna. Z tym, że zrobiłoby się parę roszad w miejscach (0 byłoby bez zmian) A z topki wylecieliby Luke, Abeloth i Dessan, a pierwsze miejsce zająłby Vos;).
http://www.allegro-szablon.pl
Avatar użytkownika
Gracjan
 
Posty: 127
Dołączył(a): Śr kwi 18, 2012 8:47 am
Lokalizacja: Opolskie, Głuchołazy

Re: Star Wars: The Clone Wars | Wojny Klonów

Postprzez ichabod » N sie 26, 2012 12:26 pm

Ok, co do midichlorianów myślę, że temat został wyczerpany :)

Bo pojawi się np. ktoś kto w ogóle będzie miał w dupie wszystkie założenia, formy walki mieczem i wyniki starać i stworzy historię w której Obi-Wan pokona Dooku, co akurat jest kompletną abstrakcją, ale jeszcze do przełknięcia lub sytuacje w której Starkiller pokonuje Palpatine'a co jest abstrakcją już nie do przełknięcia.

No cóż, postaci zwykle jednak służą fabule, a fabułą w przypadku gry np. musi jednak służyć przyjemności płynącej z gry. Co to by był za fun z gry, gdzie prujesz jako Galen Marek przez galaktyke, zżywasz się z postacia, a na koniec i tak Cię Imperator rozrywa na strzępy, bo przecież jest tysiac razy mocniejszy? ;) Niestety (albo i stety), trzeba brać to pod uwagę :)

Odnośnie Revana - wiesz, Revan wyglaa tak jak wygląda i zostaje pokonany przez gracza w swtor, bo zwyczajnie przeszedł przez kilka nieciekawych wydarzeń i to trochę na nim zostawiło śladów. ;) Ale hej, dzięki niemu Imperator ześwirował a przy okazji bał się zaatakowac Republikę przez jakieś 300 lat, jak to nie jest zajebiste, to juz nie wiem co :)

Zobaczymy kto wygra, co ty na to ?:).

Ech, jak zwykle pewnie kanonicznie wygra Republika :( W moim zakończeniu KOTOR Revan rządził galaktyką i w sumie biorąc pod uwagę to, czego dowiedzieliśmy się o kulisach tamtych wydarzeń, pewnie Imperator by przyszedł na gotowe i starł wszystkie stanowiace zagrożenie istoty w proch i pył, łącznie ze zindoktrynowanym Revanem... No, ale historia potoczyła się inaczej i to głównie dlatego, że Revan poległ w pojedynku.
Obrazek
Avatar użytkownika
ichabod
Recenzent
Recenzent
 
Posty: 1896
Dołączył(a): Śr sty 05, 2011 11:07 am
Lokalizacja: Toruń

Re: Star Wars: The Clone Wars | Wojny Klonów

Postprzez Gracjan » Wt sie 28, 2012 7:13 am

No cóż, postaci zwykle jednak służą fabule, a fabułą w przypadku gry np. musi jednak służyć przyjemności płynącej z gry. Co to by był za fun z gry, gdzie prujesz jako Galen Marek przez galaktyke, zżywasz się z postacia, a na koniec i tak Cię Imperator rozrywa na strzępy, bo przecież jest tysiac razy mocniejszy? Niestety (albo i stety), trzeba brać to pod uwagę
I widzisz tutaj się różnimy, bo takie rozwiązanie wcale by dla mnie nie było złe, wręcz przeciwnie byłoby po prostu fantastyczne. Lubię po prostu zakończenia z kategorii very bad ending, gdzie okazuje się, że wszystkie twoje wysiłki spełzły na niczym, to daje do myślenia i ma diabelnie mocny wydźwięk. Uwierz mi, że gdyby Galen został zmieciony razem z przyjaciółmi przez Imperatora jak dzieci i przeżyłaby np. tylko jedna osoba, żeby o tym opowiedzieć, to dla mnie osobiście byłoby to o wiele ciekawsze. Dlaczego? Bo pokazywałoby jak słaba póki co jest rebelia w obliczu Imperium;). Teraz przykład z innej beczki, jedną z moich ulubionych książek jest Orwelowski "Rok 1984". Dlaczego? Ano min. z powodu zakończenia w którym okazuje się, że UWAGA SPOILER (przydałaby się tu opcja ukrywania spoilerów)Wszystkie kroki bohatera i tak były od początku do końca znane, a to co robił nic w gruncie rzeczy nie zmieniło . Mocne...i smutne zarazem, przy czym dające też do myślenia. Takie coś lubię:).
Odnośnie Revana - wiesz, Revan wyglaa tak jak wygląda i zostaje pokonany przez gracza w swtor, bo zwyczajnie przeszedł przez kilka nieciekawych wydarzeń i to trochę na nim zostawiło śladów.
W przypadku Revana to było całkiem sporo wydarzeń, które mogły zostawić na nim piętno, zaczynając od Wojny z Mandalorianami poprzez Odkrycie Wiecznej Kuźni, przejście na Ciemną Stronę Mocy, utratę pamięci, walkę z Malakiem, a na starciu z Vitate kończąc. Tja...Revan to człowiek epickość przy nim zawsze coś się dzieje:P.
Ale hej, dzięki niemu Imperator ześwirował a przy okazji bał się zaatakowac Republikę przez jakieś 300 lat, jak to nie jest zajebiste, to juz nie wiem co
Wszystko...w Revanie absolutnie każda rzecz jest świetna;P. Zresztą wiele jego czynów opiewają legendy czyż nie? Mówiłem...epic jedi:D
Ech, jak zwykle pewnie kanonicznie wygra Republika W moim zakończeniu KOTOR Revan rządził galaktyką i w sumie biorąc pod uwagę to, czego dowiedzieliśmy się o kulisach tamtych wydarzeń, pewnie Imperator by przyszedł na gotowe i starł wszystkie stanowiace zagrożenie istoty w proch i pył, łącznie ze zindoktrynowanym Revanem... No, ale historia potoczyła się inaczej i to głównie dlatego, że Revan poległ w pojedynku.
No cóż...to wygrywanie Republiki ogólnie jest całkiem dziwne biorąc pod uwagę fakt, że overall Imperium zawsze dysponowało czymś co przekraczało siłę tych dobrych i to zarówno na polu walki zwykłych wojsk jak i jedi. No fakt faktem, droidy to rzeczywiście były tępaki, ale każdemu może się noga powinąć prawda?
http://www.allegro-szablon.pl
Avatar użytkownika
Gracjan
 
Posty: 127
Dołączył(a): Śr kwi 18, 2012 8:47 am
Lokalizacja: Opolskie, Głuchołazy

Re: Star Wars: The Clone Wars | Wojny Klonów

Postprzez Okita Souji » Pt gru 07, 2012 1:05 pm

Ciekawy materiał. Zaskoczył mnie w miarę pozytywny odbiór serii, bo wydaje mi się, że jest raczej mało popularna. Jakiś czas temu zresztą zostałem zachęcony do obejrzenia innego materiału, w którym autor krytykuje TCW niemiłosiernie. Cóż, skrajne podejścia mają to do siebie, że nie umiem na nie nie odpowiedzieć. Tak więc komentując materiał tamtego autora broniłem TCW, a odpowiadając na Twój - raczej go zaatakuję.
Fajnie, że zacząłeś od odniesienia się do CW Tartakovskyego i pełnometrażowego TCW. O ile zgadzam się, że pełnometrażowy TCW to totalna porażka - którą nawiasem mówiąc nawet szkoda komentować, o tyle jednak nie zgadzam się w sprawie CW. CW to dla mnie dość dobitny przykład hipokryzji bardzo wielu fanów, kreujących się na wielkich obrońców kanonu. Bo Tartakovskyemu, pomimo że odcinki tworzonej przez niego serii trwają około pięciu minut, i tak udaje się naruszyć kanon. Przykładem niech będzie chociażby Barrissa, która buduje tam swój miecz, a jej mistrzyni komentuje to jako "Twoj trening jest już kompletny". Niestety, kłóci się to z Medstarami oraz "Nadchodzącą burzą". A to przecież tylko pięć minut. Dużo gorzej jest, kiedy Tartakovsky postanawia odcinki wydłużyć - rezultat mamy taki, że cztery z pięciu takich odcinków dość znacznie kłócą się z "Labiryntem zła" Luceno. A Luceno jest autorem w SW, którego ja szanuję najbardziej. Zupełnie inną rzeczą jest, że Tartakovskym po prostu gardzę. Jak większością autorów, którzy próbują się prześcigać w pokazywaniu, że to ich czarny charakter jest silniejszy etc. A to widzimy niestety już wszędzie. O ile np. KOTOR był bardzo dobry i w miarę realnie ukazywał bohaterów, którzy mogli być definiowani przez swoje dokonania, o tyle KOTOR 2 z Nihilusem czy Sionem jest kompletnie odrealniony. Tak samo jest z serią Dark Empire - nie mam pojęcia co za ćwok włączył ją do kanonu, skoro Lucas na każdym kroku powtarza że Palpatine umarł w "Powrocie Jedi". Ale niestety i takie porażki zdarzają się w Lucasfiflmie. Wrócę do TCW, bo ten offtop robi się za długi.
Co do rozdziału TCW na poszczególne sezony: rzeczywiście te wcześniejsze zdają się być bardzo dziecinne. Serial z sezonu na sezon dojrzewa. Problem w tym, że o ile poruszane tematy są coraz lepsze, o tyle nie zawsze udaje się je pokazać w odpowiedni sposób. Bo zbyt często to się po prostu kłóci z resztą kanonu.
adaptacją jakiegoś popularnego filmowego motywu
Wiesz, to może być zarówno zaleta jak i wada. Ja w tym nic złego nie widzę, ale rozumiem też fanów, dla których Gwiezdne Wojny od zawsze były na tyle wyjątkowym klasykiem, że nie potrzebuje on korzystać z innych.
Lubicie filmy o zombie?
Lubię - od czasu do czasu. I nie przeszkadza mi ten motyw w SW. Ale znów: SW to jednak gatunek s-f, a nie fantasy zdaje się. Tym się różni np. od "Władcy Pierścieni". I znów - jednym się to podoba, innym nie. Dla mnie to ani wada, ani zaleta. To po prostu - w jakimś stopniu - kontrowersyjny pomysł.
Przejdźmy do klonów: serial faktycznie porusza ważny temat człowieczeństwa klonów. Problem w tym, że skoro zaczęli poruszać takie kwestie, to mogliby wyczerpać takie pomysły do końca. Bo np. motyw klona, który zdezerterował i założył rodzinę jest nieco... no dyskusyjny. Raz, że klony nie powinny być zdolne to dezercji, bo były jednak jednostkami w jakiś sposób ograniczonymi. Dwa, że ten temat został w dużo lepszy sposób pokazany w "Spisku na Cestusie". Dużo ciekawsze wydaje mi się przedstawienie nam postaci klona 99(?). Nie pokrywa się to co prawda z tym czego ja oczekiwałem - bo podczas wojny wątpię aby nieudane klony miały rację bytu. Ale sam motyw ułomnego klona jest super. Zwłaszcza, że ten klon ma ciekawą osobowość. Rozszerzył bym ten temat, w jakimś odcinku skupiającym się na polityce. Dajmy na to, dysputę w senacie, co z takimi klonami powinno się robić. I o ile liczyłbym tu na zakończenie decyzją eksterminacji takich jednostek (co by pokazało wojnę w bardziej brutalnym świetle), o tyle happy end też bym zniósł. Byle tylko twórcy pogłębiali dobrze zaczynające się tematy.
Co do łowców nagród, to się zgadzam. Większość odcinków z nimi jest świetna.
Sam podział akcji na odcinki akcji, odcinki polityczne mi się podoba. Bo przecież Wojna Klonów, to nie jest przypadkowa wojna - polityka ją sprowokowała, polityka kieruje jej przebiegiem. I polityka zdecyduje o jej ostatecznych konsekwencjach. A właściwie, za pomocą polityki, zrobi to jedna, konkretna osoba.
bardzo dużej zalety The Clone Wars - czyli bohaterów
Tu się nie do końca zgodzę. Zaznaczałeś - przy wątku pełnometrażowego TCW - że wadą jest niewykorzystanie postaci Obi-Wana czy Hrabiedo Dooku. Cóż, zgodzę się w przypadku Obi-Wana, ale nie Dooku. Przyjrzyjmy się bohaterom kreskówki:
Anakin Skywalker - tutaj akurat się zgodzę. To najlepszy Anakin jakiego miałem okazję oglądać. To pokazuje, w jakim stopniu Christensen zniszczył tego bohatera. W TCW kwestie, zachowanie... wszystko w Anakinie jest świetne. Nie ma się do czego przyczepić.
Obi-Wan Kenobi - druga - obok Anakina - świetnie prowadzona postać. Znane, sarkastyczne poczucie humoru. Poza tym widzimy jak wiele ten bohater dla tej wojny poświęca. Genialne kwestie, szczególnie w rozmowach z Anakinem.
Ahsoka Tano - o ile w pierwszych sezonach denerwowała niemiłosiernie, to jednak w dalszych ewoluuje. Ma jednak w mojej opinii dwie wady, których nie mogę przełknąć. Pierwsza to fakt, ze jest uczennicą Anakina. Na dobre dla tej produkcji wszyłoby, gdyby była uczennicą Obi-Wana albo Plo Koona. I w takim przypadku, dla mnie mogłaby TCW, a nawet ROTS przeżyć. A jej postać mogłaby dać nam jakąś świetną, zupełnie kanoniczną historię Vadera i Kenbobiego. Zwróćmy np. uwagę, że Kenobi w ROTS ma jednak jakieś uczucia względem Anakina. Nawet po tym co zrobił. A w ROTJ?
Jest bardziej maszyną niż człowiekiem. Pokrętną i złą.
Weźmy więc za przykład, że Ahsoka przeżyła Wojny Klonów. Mogła przeżyć atak klonów podczas rozkazu 66, albo odjeść z Zakonu wcześniej, np dla Lux'a. A potem, w jakiejś książce, albo komiksie, albo miniserialu nawet, moglibyśmy dalej oglądać jej przygody, zakończone śmiercią z ręki Vadera. O czym oczywiście dowiedziałby się Kenobi. Niestety w przypadku, kiedy jest uczennicą Anakina rozwiązań, które nie będą rujnować kanonu jest dużo mniej. A i tak sądzę, że dostaniemy coś nie do przełknięcia. Niestety. Drugim faktem związanym z nią, którego szczerze nienawidzę, jest jej żółty miecz świetlny. Dla mnie Lucas odmawiając Gillardowi zółtego miecza ostatecznie przekreślił jego istnienie. Żółtego, pomarańczowego nie ma. A jedi nie nosili nigdy karmazynowych, jak to ma miejsce w starszych komiksach. Podobają mi się arty, które taką sytuację prostują. Weźmy za przykład pozycję: Darth Maul: Łowca z mroku:
i włączyła miecz, który zalśnił złotym blaskiem w półmroku hali
Mi się bardzo podobają takie sprostowania:
http://images.wikia.com/starwars/images ... s_Maul.jpg
Hrabia Dooku - dla mnie jest to jedna z bardziej zniszczonych postaci. Model jest wyjątkowo nieudany, nawet jak na standardy TCW. A sama postać z Lorda Sithów, który razem ze swoim mistrzem kieruje wojną wedle uznania, zmieniła się w typowy bajkowy czarny charakter, którego głównym zadaniem jest reagować na porażki podwładnych. Poza tym postać ta jest zbyt często pokazywana. Ileż to już razy walczył z Anakinem? Dla mnie każdy kolejny jego pojedynek z tym jedi to porażka. Mógłby przecież stoczyć pojedynki, na które wielu fanów liczyło i pewnie liczy: z Windu, z Maulem czy silniejszymi mistrzami jedi. Jak dla mnie, to i tak zresztą dużo. bo wolałbym, aby odcinki z nim ukazywały jego geniusz polityczny. To jak sprowadza do separatystów kolejne systemy, jak manipuluje osobami takimi jak Gunray. Jak - razem ze swoim mistrzem - z uśmiechem reaguje na zaplanowane przez nich przegrane Grievousa, czy pozorne zwycięstwa Anakina. I to, jak sam daje się coraz bardziej manipulować Sidiousowi.
Grievous - dla wielu postać skopana. Owszem, do pewnego stopnia. Grievous był wspaniałym taktykiem, a tutaj jest idiotą. I to jest przykre. Jeśli zaś chodzi o ukazanie jego umiejętności, czyli to, nad czym boleje większość fanów, to mi to odpowiada. Jest zupełnie zgodne z filmem, i uciera nosa fanom jego wersji według Tartakovskyego. Lucas pokazuje w ten sposób, że jeśli w jego pięknym gwiezdno-wojennym ogrodzie ktoś sadzi drzewko na środku alejki, to Lucas może je w każdej chwili przesadzić. Albo wyciąć. Dużo gorzej jest niestety, kiedy Lucas stwierdza, że trzeba wyciąć piękny zdrowy dąb, który jest posadzony na właściwym miejscu.
Yoda i Palpatine wypadają póki co genialnie, Windu jest trochę za mało. Gorzej sprawa się ma z innymi jedi - o ile Fisto jest fajny, o tyle Plo Koon nie. Za decyzje/usprawiedliwienie z odcinków o cytadeli. Myślę, że wiadomo o co chodzi. że nie wspomnę podejścia do R2 i debilnej kwestii "oto ja, robocie". Adi Gallia również zniszczona, ale to dopiero w 5 sezonie, którego nie mogłeś niestety skomentować. Eeth Koth wskrzeszony na chwile, i jakby zapomniany - bez sensu. Zastanawiam się w ogóle, czy Lucas wie, że Eeth i Agen to dwaj różni bohaterowie. Dobrze, że chociaż rozróżnia Stass Alie i Adi Gallię.
Asajj Ventress - tutaj się kompletnie nie zgadzam. Faktycznie postać od trzeciego sezonu ewoluuje i dostaje głębi. Niestety kosztem znacznej części EU, co jest po prostu żałosne. Wolałbym więc, aby nie ewoluowała wcale, niż miała to robić w takim kierunku.
Historia - nie tylko TCW, ale i całego EU - pokazuje, że postaci zbyt eksploatowane źle kończą. W tym drugim materiale, o którym wspominałem na początku, autor stwierdził, że w TCW dostajemy mnóstwo bezsensownych walk, z tym samym zakończeniem - czyli bez rozstrzygnięcia. On niestety okazał się hipokrytą - bo narzekał jak przez TCW cierpi EU, a używał do atakowania TCW argumentów, które uderzają w to jego ukochane EU. Bo takie walki są wszędzie - i książkach, i serialach i komiksach. Ale to po części prawda, wiele osób ma już dość 10tego pojedynku Anakina z Ventress, czy Obi-Wana z Grievousem. I wychodzi na to, że najlepiej wypadają serie ze stworzonymi na ich potrzeby bohaterami. W komiksach Sora Bulq, Tholme i Quinlan Vos, Ayla Secura czy Aura Sing byli fantastyczni. Książki fajnie przybliżały nam postaci Valoruma, Luminary czy Barissy. A w TCW mamy wspaniałego Krella, Talzin, Bane'a, Embo czy Hondo. Niestety, twórcy TCW zbyt nachalnie sięgają po gotowe postaci, a większości nawet nie potrafią odpowiednio użyć. I dużo w tym winy Lucasa. Niestety.
Co do powrotu Maula:
Kiedyś niesamowite były zaawansowane protezy rąk, np. Luke'a czy Vadera. Dziś to już nie fantastyka, tylko rzeczywistość. Jakiś czas temu czytałem artykuł o człowieku, który został przecięty na pół i przeżył. Więc technicznie, są podstawy aby w miarę realistycznie wyjaśnić powrót Maula. Gorzej z tym, że ciężko jego dalszą egzystencję poprowadzić tak, aby nie niszczyła kanonu. Pożyjemy, zobaczymy.
Zabrakło mi trochę szerzej ocenionej grafiki serialu. Bo w mój gust np. nie trafia. Dużo bardziej podchodzi mi bardziej realistyczna grafika, jak np. w Final Fantasy: Advent Children. Ten sam zarzut kieruję zresztą w stronę CW. Ale rozumiem czym kierował się Lucas, więc mogę to przełknąć. Dużo większy problem mam z detalami postaci - o ile główa Dooku to już rzecz subiektywna, o tyle kaptur w jego płaszczu jest dla mnie nie do zaakceptowania. Tak samo żółty miecz Ahsoki, czy jedi ubierający zbroje (chociażby ich najmniejsze elementy). Model Grievousa za to jest genialny. No i trzeba przyznać, ze ta grafika cały czas ewoluuje, co widać najbardziej chyba w scenach walk. Z wyglądających na klatkujące, przeszły w bardzo płynne i fajne sekwencje. Poza tym same choreografie są świetne - walki Grievousa są tym samym klimacie co filmowa, ale mimo wszystko lepiej widoczne i dopracowane w detalach. A Makashi Dooku w sekwencji walki z Ventress i siostrami przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Potem idzie to w trochę gorszym kierunku, bo szermierka Dooku zbyt jednak przypomina szermierkę klasyczną, ale wciąż jest dobrze.Wbrew pozorom, podoba mi się też dobór sił do danej postaci. W przeciwieństwie do Stovera, który zbyt wyidealizował poszczególne cechy danych bohaterów, tutaj każdy może wygrać z każdym (w granicach rozsądku oczywiście). Motyw "zbyt silnej" Ahsoki też da się przełknąć. Zwłaszcza, że to żadna nowość dla EU - to samo było w TPM w walce Obi-Wana i Maula, w DM:Łzm w walce Maula i Assant. Zwłaszcza, że Ahsoka bez pomocy klonów zginęłaby po kilku sekundach walki.
Dalsza pozytywna rzecz, jeśli idzie o grafikę, to fakt, że czasem - z daleka - sekwencje walk wyglądają, jakby zostały wyjęte z filmu. Boleję, że jest ich tak mało. Bo jednak większość walk wydaje się zbyt.... minimalistyczna. Można odnieść wrażenie, że w niektórych bitwach bierze udział zbyt mało statków niż powinno. I to można łatwo poprawić, wrzucając więcej dużych statków w tło takich bitew.
Nie mniej są prawdziwe perełki animacji - np. Bitwa o Dathomirę. Tam tych robotów widzimy mnóstwo, obraz jest ciemniejszy, ma swój klimat. Bitwa jest długa, wypełniona akcją. Gdyby nie to, że odcinek wydaje się mijać z kanonem (Ventress), to bez problemu dałbym mu 10. Ale rozumiem też mocną 7 od kogoś, kto nie akceptuje zombie w SW.
Skoro przy ewolucji jesteśmy, to na koniec odniosę się do Twojego komentarza o odczuciu, jakoby twórcy zrobili badanie oglądalności. W mojej opinii, osadzając serial w okresie wojny, twórcy od początku planowali taką ewolucję. Mi to bardzo przypomina model zastosowany w Harrym Potterze. Rozwój Ahsoki jest bardzo podobny do rozwoju młodego Pottera, a serial z seoznu na sezon jest coraz mroczniejszy - dokładnie jak w HP. Mój kolega kiedyś ujął to tak, że czytelnik HP dorasta razem z tą postacią. I myślę, że coś takiego założyli sobie twórcy TCW. Inna rzecz to to, jaki będzie efekt końcowy.
A na koniec: rozumiem, że nie jesteś do końca obeznany z EU z tego okresu. To naprawdę czyni Twój materiał jeszcze ciekawszym. Jeśli zapoznasz się z EU, to chciałbym wtedy mieć możliwość przeczytania/usłyszenia Twojego komentarza do tego materiału. Nie mniej, chętnie zapoznam się z innymi Twoimi produkcjami na temat Gwiezdnych Wojen.
Okita Souji
 
Posty: 1
Dołączył(a): Śr gru 05, 2012 1:45 pm

Poprzednia strona

Powrót do ichabod

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości

cron