Do stworzenia tego tematu natchnął mnie ErykCoaPL, twierdzący w dyskusji o recenzji "Szamanki" by Mieciu, że każdy kto staje przed kamerą i do niej nawija, tworzy w pewnym sensie dla widzów (i chyba bardziej dla widzów niż dla samego siebie, a tak przynajmniej ową wypowiedź odebrałam).
Powyższe stwierdzenie automatycznie skojarzyło mi się z takim ciekawym zjawiskiem, jakie obserwuję na samym YT oraz na rozmaitych forach dyskusyjnych, na których mowa o filmikach i popularności na YouTube. Otóż im bardziej jakiś początkujący twórca stara się robić "pod publikę", tym mniejsze jest zainteresowanie jego filmikami. A przynajmniej ja takie wrażenie odnoszę. Jeśli natomiast wygłupia się bardziej dla samego siebie, a nie dla widzów, robi się coś co sprawia frajdę i trzyma wypracowanej przez siebie konwencji, to subów jednak przybywa - szybciej (patrz Mietek) bądź wolniej (patrz Akane), ale jednak tendencja jest wzrostowa. Złapanie się za popularny temat i drążenie go na siłę, wyłącznie celem pozyskania widzów, okazuje się często chybione i takich kanałów jest naprawdę sporo, a ich twórcy wylewają żale na forach i pytają "Czemu mnie nikt nie ogląda, skoro wrzucam po dziesięć filmów na tydzień?". Kurczę, spójrzcie na Kolmyra. Nie było go pół roku, ale jak tylko wrócił - BACH, czterdzieści subów do przodu. Dlaczego? Bo jego chce się oglądać, bo widać że jemu sprawia przyjemność narzekanie na te horrory od siedmiu boleści, bo robi to z takim wdziękiem, z taką charyzmą, że człowiek siedzi z bananem na twarzy i chichocze. Gdyby odbębniał to na siłę, męcząc po kilka filmików tygodniowo, żeby tylko zyskać subskrybentów, to błyskawicznie ludzie by się zorientowali, że to jest jakaś masówka i zainteresowanie szlag by trafił. Imo oczywiście.
Nie wiem czy to są tylko moje odczucia czy macie podobne wrażenia, ale chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat. I przy okazji ciekawa jestem bardzo na co właściwie liczą ludzie, którzy swoje filmiki zaczynają robić wyłącznie w celu uzyskania zawrotnej liczby widzów. Na powtórzenie sukcesu NK i "łatwy" zarobek?