No, jestem wreszcie po obejrzeniu całej serii. Na czas tłumaczeń nie zaglądałem do tego działu, żeby się nie stresować i... tak, miałem rację. Ale w sumie nie jest źle, film skrytykowały tylko osoby, od których krytyki z góry się spodziewałem, więc nie ma tu żadnych niespodzianek. Zanim jednak sam się wypowiem na temat TBF, chciałbym się odnieść do wcześniejszych komentarzy.
Po pierwsze, wiele osób niepotrzebnie ocenia ten film jak serial. To prawda, jest pocięty na odcinki i Rob nazwał go mini-serią, ale bądźmy szczerzy - To oczywiste, że ekipa najpierw nakręciła film, a potem Doug zastanawiał się jak go tu pociąć. Dlatego czasami na początku odcinka lądujemy w środku akcji i dlatego jeden odcinek trwa 20 minut, następny 14, a kolejny 40. Podobnie było zresztą z zeszłorocznym filmem. Jedyną serialową "serią rocznicową" była do tej pory chyba tylko Kickassia, bo tam każdy odcinek miał strukturę, jakiej uczono nas na języku polskim: wstęp-rozwinięcie-zakończenie. Według mnie mówienie który odcinek jest lepszy, a który gorszy jest bez sensu, a należy tu bardziej skupić się na całości.
Po drugie, nie wierzę, że ktoś tu krytykuje aktorstwo (szczególnie "najmądrzejsze ludzie na tym forum", którzy sami próbują coś grać w swoich filmikach). Naprawdę odmówilibyście niektórym osobom udziału w świętowaniu rocznicy strony, bo są słabymi aktorami? Jesteście okrutni! Jak wy to sobie wyobrażacie? Że Doug Walker powinien wysłać maila: "Hej Margul! Cieszę się, że chcesz nam pomóc w filmie rocznicowym i rozumiem, że chcesz tam być, bo wszyscy będziemy się dobrze bawić. Niestety nie podoba mi się Twoja gra aktorska, a poza tym nikt Cię nie lubi. To nic osobistego, ale rozumiesz, że nie możesz do nas dołączyć. Mam nadzieję, że to nie wpłynie na Twoją dalszą współpracę z naszą stroną. Pozdrawiam - Doug". Już to widzę .
Po trzecie, skąd pomysł, że ten film próbuje być czymś więcej? Skąd pomysł, że czasem próbuje być zbyt na serio? Skąd te narzekania na dłużyzny? To prawda, Cinema Snob i Luke ucinają sobie przed snem rozmowę na temat przyszłości recenzentów... ale mówią o tym, że zawsze będą potrzebni, bo zawsze będą ludzie, którzy nienawidzą Michaela Baya. Naprawdę możecie to brać na poważnie? Jedyny poważny moment, jaki przychodzi mi do głowy to przemowa OneCitzena na temat sztuki filmowej, ale ja uważam, że była wspaniała. Poza tym ten film to tylko czysta rozrywka. Nasi ulubieni recenzenci lecą w kosmos! I myślę, że właśnie w tym sęk - jeśli nie lubisz tych recenzentów, nie spodoba ci się ten film. Jeśli lubisz Cinema Snoba, a nie trawisz Phelousa, to będziesz się dobrze bawił przy Snobie, a każda sekunda z Phelousem będzie dla ciebie torturą. Ale z drugiej strony, jeśli ktoś nie lubi tych recenzentów, to po co miałby oglądać ten film?
Okej, a teraz wyrażę swoją własną opinię na temat całości... Tegoroczny film rocznicowy podobał mi się chyba najmniej ze wszystkich dotychczasowych, ale nie zmienia to faktu, że jestem nim zachwycony. Fabuła była świetna! Udało się całkiem zgrabnie wpasować nawiązania do różnych tworów Science-Fiction. Tylko raz miałem odczucie, że robią to na siłę - w wątku Pawa, Sci-Fi Guya, CR i Joe z pierwszego odcinka. Ten wątek prowadził donikąd. Poza tym wszystko bardzo dobrze pasuje i udało się nawet wpleść aluzje do realiów strony - do ACTA, Tomiego Wisseau (tu jego rolę przejął Terl), i do ciemnej strony kinematografii . Mimo tych nawiązań, film nie zapomina, że jest przede wszystkim komedią i wszędzie wplata różne żarty, które może nie zawsze doprowadzają do niekontrolowanego wybuchu śmiechu, ale zawsze jakiś lekki uśmieszek wywołują. A że było trochę dowcipów o penisie... Nie wydaje mi się żeby było ich aż tak dużo. Wydaje mi się, że wszystkie razem trwały około minuty. Podobnie nie zauważyłem, żeby JO i Phelous zajmowali aż tyle czasu filmowego, żeby irytować. Ale to tylko moje podejście. Fajnie też, że wszystkie postacie miały swoje 5 minut i nie miałem odczucia, że którejś z nich było za mało, a takie wrażenie miałem w każdym dotychczasowym filmiku. Tu wykorzystanie postaci jest świetne. Szczególnie podobał mi się Spoony, który wcielił się w rolę aż trzech postaci, z czego jedną z nich był szalony naukowiec... czy tylko ja mam skojarzenie z "Doktorem Strangelove"? Jeśli strona nie zginie, naprawdę będzie mi go brakować za rok. Podsumowując, film bardzo mi się podobał. Dobrze się bawiłem zarówno przy oglądaniu go, jak i przy tłumaczeniu. Nie sądzę, żeby dorównywał Kickassi i Rycerzom z Przedmieścia. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że osoba, która nie zna tych recenzentów i tak dobrze by się bawiła przy tych dwóch filmach, a ten docenić mogą tylko fani. Ale jako że jestem czymś w rodzaju fana, bawiłem się dobrze i już.
EDIT: Przy okazji, zakończenie odcinka raczej nie rozwiało wątpliwości co do przyszłości Douga Walkera. Kurde, czy ktoś na tej stronie nie może po prostu wytłumaczyć co jest grane? Doug? Rob? Mike? Linkara? KTOKOLWIEK???!!!