W nawiązaniu do dyskusji w temacie o Joe i shoutboxie, rozpoczynam nowy wątek, w którym można się pieklić ile wlezie na YouTube/bronić go zaciekle.
Osobiście cała akcja integracji G+ i YT trochę mną ruszyła, bardziej jednak interesuje mnie to, co dzieje się w Google jako wyszukiwarce, niż w YT. Rozumiem jednak żale i frustracje ludzi, którzy nie traktują robienia filmów jako "o fajnie, wpadły mi dwa dolce!", ale jako źródło utrzymania. A żale wynikają z faktu, że content jest blokowany trochę na chybił trafił. Nie wiem jak procentowo przekłada się stan konta twórcy (w sensie "dobra opinia"/"brak dobrej opinii") na przychody, ale na konto z opinią "złe" idzie mniej reklam z tzw. licytacji, a tym samym zmniejszają się przychody. W temacie reklam YT i display siedzę dość głęboko, bo certyfikuję się z tego u Googlarzy, więc chcąc nie chcąc pewne wiadomości przyswoić musiałam.
Niemniej - jeśli kogoś dziko interesują informacje zakulisowe to zapraszam na napoje wyskokowe, bo pewnych rzeczy na forum za nic w świecie nie napiszę i przekazać je mogę wyłącznie na tzw. gębę. A i też nie wszystkie.