Randoman *.*
Ponieważ ja tak ładnie zadawałam pytanie, i czekałam na odpowiedzi, to wtrącę i swoje trze grosze.
Mnie śmieszy bardzo wiele rodzajów humoru. Czarny, ironiczny, seksualny, tendencyjny, nonsens. Jeśli nie lubię jakiegoś humoru, to prawdopodobnie czysto złośliwego wyśmiewania się ze mnie i z moich bliskich, gdzie główną intencją jest zranić drugą osobę lub ją w jakiś sposób poniżyć. Nie bawią mnie też żarty z wymiotowaniem i kupą.
Z ciekawostek - bo trochę się do tego tematu przygotowałam - były prowadzone badania na temat jakie cechy osobowości wpływają na rodzaj preferowanego humoru. I tak - pod lupę wzięto 3 główne rodzaje komizmu - bo okazało się, że wpływ ma nie tylko temat, ale i struktura żartu - seksualny(z grupy nietendencyjnych), nonsensowy, rozwiązanie niezgodności. I tak:
Osoby konserwatywne preferują żarty o strukturze rozwiazanie niezgodności
A osoby liberalne - nonsensowy.
Osoba "twardo myśląca"(w nikłym stopniu wrażliwa na ludzkie problemy społeczno-bytowe,w kontaktach z innymi przejawia racjonalność i rzeczowość) preferuje treściowo żarty nietendencyjne(złośliwe, seks, cyniczne)
a osoba z miękkim sercem częściej odbiera taki rodzaj humoru jako nietaktowny, ordynarny, uwłaczajacy ofierze.
Osoby o wysokim wskaźniku neurotyczności ogólnie odrzucają komizm jako-taki, niezależnie od rodzaju treści i struktury.
Ekstrawertycy preferują komizm agresywny - poniżający innych
Introwertycy natomiast preferują komizm "niewinny", pozbawiony tendencji, oparty na braku zgodności.
To wszystko oczywiście w bardzo, bardzo dużym uproszczeniu*
To teraz lekko zmieniając temat - czy są rzeczy z których nie powinno się żartować?
Zanim na to pytanie odpowiem, wróciłabym do tego, jak działają żarty, jak działa że ktoś opowiada żart, a my się śmiejemy, albo i nie. Otóż normalny żart składa się z budowania napięcia, z tworzenia niezgodności po czym rozwiązania jej lub nie(nonsensowe), i rozładowania napięcia.
Dalej - żeby żart śmieszył, oprócz osobistych preferencji, puenta powinna być bardziej zaskakująca, rozładowująca napięcie niż napięcie, jakie zostało zbudowane. Jeśli ktoś dobrze opowiada żarty, ma dobrą gestykulację, odpowiednie przerwy, dobrze buduje napięcie - żart rozbawi. Natomiast jeśli ktoś męczy słuchacza to choćby puenta była genialna, żart nie będzie śmieszył.
Chyba każdy z nas miał kiedyś taką sytuację, że w grupie znajomych jakiś znajomy kiepsko opowiadał kawał, i "męczył" jakiegoś wyjątkowego suchara, tak, że na koniec zapadła cisza, ale po chwili ktoś zaśmiał się wymuszonym śmiechem. Stało się tak najprawdopodobniej dlatego, bo żart wytworzył napięcie, bo wkładaliśmy nasze siły w słuchanie tego żartu i potrzeba to napięcie rozładować, czego wynikiem jest właśnie "wymuszony" śmiech.
Dlaczego np. żarty Eryka nie śmieszą. Weźmy pod lupę ten z miesiączką. Tam przecież był potencjał do świetnego żartu - Para strażaków zaczyna się obściskiwać, po czym dziewczyna pada i okazuje się, że ma czerwone oczy. Jest napięcie, jest niezgodność, trzeba to tylko rozładować. Zamiast rozładowania niestety, otrzymujemy jeszcze większe napięcie w postaci miesiączki (:D), co powoduje u oglądającego reakcję pt "wtf?!" i jeśli napięcie ma być rozładowane, to jeśli się będziemy z czegoś śmiać, to prawdopodobnie będzie to sam Eryk.
Dlatego, czy są granice, czy są rzeczy z których nie powinno się śmiać? Przyznam niechętnie, że raczej ich nie ma, tylko timing się liczy - śmiejemy się dla rozładowania napięcia psychicznego, i jeśli ktoś tego będzie potrzebował, to niech się śmieje, dla własnego zdrowia psychicznego. Jeśli ktoś czeka na wyniki badań, i wisielczy humor pozwala mu rozładować napięcie, niech się śmieje tak, jak tego potrzebuje, jeśli komuś np. umarł kot, i już to przepłakał, ale jeszcze ma napięcie i potrzebuje to obśmiać - niech to obśmiewa. Tylko w codziennym życiu nie potrzebujemy żartów np. o martwych płodach, więc jeśli ktoś lubi takie żarty opowiadać niech liczy się z tym, że nie zostanie to pozytywnie odebrane przez społeczeństwo.
* zainteresowanych odsyłam do artykułu