That Guy With The Glasses.pl -Doug walker czyli Nostalgia Critic, Chester A. Bum i inni - strona główna

Gry, a sztuka (wydzielone z: Prasa o grach)

Czyli dyskusje o wszystkim i o niczym

Re: Prasa o grach

Postprzez UncleMroowa » Śr wrz 19, 2012 1:20 pm

Nie chce przeszkadzać w dyskusji, ale na wpół offtopowo chciałem do kilku rzeczy się odnieść.
Smuggler na FA sam napisał, że nie uważa gier za formę sztuki, co jak na gościa siedzącego w temacie od drugiej połowy lat 90. jest niezłym blamażem

Chyba przesada - osobista opinia na temat gier jako formy sztuki nie mówi przecież o miłości do medium. "Sztuka" nie jest kategorią wartościującą, chodzi tu bardziej o obieg odbiorców i funkcję jaką pełni w kulturze jako takiej (Domyślam się, że chodzi o skrót myślowy od tzw. "Sztuki wysokiej"). To, że coś nie jest sztuką, niekoniecznie musi znaczyć, że jest gorsze - chodzi o to do czego służy. Szachy nie są formą sztuki. Mogą być pięknie rzeźbione, a plansza ze złota, ale w gruncie rzeczy chodzi o rozgrywkę. Czy to znaczy, że są "głupie"? Nie.

Sprawa jest dyskusyjna, bo to prawda, że gry mają ze Sztuką wiele wspólnego - problem w tym, że te elementy wiążące (fabuła, opowieść, bohaterowie, tematyka) są narzędziem wtórnym (same z siebie gry nie mogą stworzyć, a "goły" gameplay z kolei - tak, jak najbardziej).

Z tego co pamiętam, Hideo Kojima także podziela ten pogląd (On jeszcze przytaczał argument, że sztuka wysoka nie może być do tego stopnia interaktywna). Sprawa dyskusyjna, można się z tym nie zgodzić, ale nie jest to żadne faux pas, ani nie świadczy o braku miłości do gier ;)

Ze Smugglerem mam raczej taki problem, że o ile jakieś 10 lat temu wyśmiewanie kilku dziwnych listów mogło być zabawne, dzisiaj dawno się wypaliło i jest po prostu smutne. Praca życia.

przyznasz się do posiadania przerobionej konsoli - ostrzeżenie

To z kolei ciekawe, bo wiele osób ma przerobione konsole (np. ja), żeby grać w legalne gry z innych rejonów - mam nawet NES'a przerobionego ;)
Trochę hipokryzja, to jakby zakazywać nagrywarek cd jako źródła piractwa (Co Smug sam wyśmiewał w AR swego czasu).
Obrazek
YouTube
| Twitter | Facebook | FormSpring | DevianART

"TV says, donuts are high in fat kazoo,
Found a hobo in my room.
It's princess Leia, the yodel of life.
Give me my sweter
or I play the guitar.
Avatar użytkownika
UncleMroowa
Recenzent
Recenzent
 
Posty: 244
Dołączył(a): N lip 31, 2011 6:14 pm
Lokalizacja: Kielcówek

Re: Prasa o grach

Postprzez RandoMan » Śr wrz 19, 2012 6:26 pm

Nie sądzę, żeby to było pozatemacie, tym bardziej, że szykuje się ciekawa dyskusja, a w końcu rozmawiamy o prasie growej, więc i o samym medium porozmawiać można, a nawet trzeba. Z miejsca przyznam ci, Wujku, rację w jednym - nie trzeba uważać gier za sztukę, by je kochać. Trzeba natomiast rozumieć medium, o którym się pisze, bądź mówi, by być rzetelnym tego medium krytykiem. Stwierdzenie, że gry nie są sztuką jest błędne, bowiem w definicji sztuki nie ma niczego, co usuwałoby gry z równania sztuka = x. Dla przypomnienia:

Sztuka – dziedzina działalności ludzkiej, uprawiana przez artystów. Nie istnieje jedna spójna, ogólnie przyjęta definicja sztuki, gdyż jej granice są redefiniowane w sposób ciągły, w każdej chwili może pojawić się dzieło, które w arbitralnie przyjętej, domkniętej definicji się nie mieści. Sztuka spełnia rozmaite funkcje, m.in. estetyczne, społeczne, dydaktyczne, terapeutyczne, jednak nie stanowią one o jej istocie

(za wikipedią bo jestem leniwy)

Sama "sztuka" nie jest określeniem wartościującym. "Sztuka wysoka" jest, ale mimo wszystko ten segment sztuki określany jest subiektywnie. Zostawmy to jednak, bo Smuggler pisał o "sztuce" w ogóle, bez (dla mnie dość absurdalnego) podziału na jej "wysokość", czy "niskość".

Piszesz:

elementy wiążące (fabuła, opowieść, bohaterowie, tematyka) są narzędziem wtórnym (same z siebie gry nie mogą stworzyć, a "goły" gameplay z kolei - tak, jak najbardziej).


Jest to błędne i już wyjaśniam dlaczego. "Gołe" medium same w sobie wartości nie przedstawia. Jeśli nakręcę mijający mnie autobus, to technicznie nakręcę film - zapis audio-wideo jakiegoś wydarzenia. Ale jeżeli ten film będzie pozbawiony jakiegokolwiek konceptu to sztuką się nie stanie. Jeżeli uderzę w przypadkowe klawisze fortepianu i zarejestruję efekt otrzymam utwór muzyczny. Ale sztuką nie będzie, bo jest pozbawiony konceptu et ceatera. Oczywiście są środowiska, które próbują nam wcisnąć, że wszystko jest sztuką, a każdy jest artystą, ale na razie wstrzymajmy się od estetycznej oceny kosza na śmieci w samym środku wystawy muzealnej, bo popadniemy w paranoję.

Weźmy twoją ulubioną grę - "Fallout 2". Jak wyobrażasz sobie "gameplay" tej gry bez fabuły, świata przedstawionego, postaci, dokonywania wyborów i konsekwencji? Chodzi facet i strzela jak z opisów gier na pirackich kasetach od C64? Dlaczego strzela? Czy w ogóle musi strzelać? Jeżeli nie musi strzelać, a może gadać, to o czym skoro goły gameplay pozbawia grę fabuły? Jak zdeterminować cele, które grający ma osiągnąć? Mamy tę samą sytuację, co z "moim" filmem o autobusie. Niby to jest film, ale dlaczego mam dawać za niego faka, skoro nie ma... ano właśnie, fabuły, albo chociaż jakiejś wartości estetycznej? Sama estetyka też wystarczy - "Flower", "Journey", "Limbo", "Machinarium", ale MUSI coś być poza gołym gameplayem. Sama mechanika rozgrywki jest tylko jednym z multum elementów składowym dzieła - do tego uniemożliwia ona bez swojej siostry, fabuły, napisania chociażby eRPeGa, czy przygodówki.

Pamiętasz gnojoburzę, którą wywołało zakończenie trylogii "Mass Effect"? Czy ludzie narzekali, że w grze się kiepsko strzela i dlatego oddawali ją do sklepów po przejściu? Czy narzekali na kiepskie wizualia? Muzykę? Nie, narzekali na zakończenie. Na to, że koherencja narracyjna została zaburzona. Dlatego, że nie szło zrozumieć, dlaczego protagonista i antagonista robili rzeczy w sposób, w który je robili. Jeżeli tworzysz produkt, który posiada ciąg przyczynowo-skutkowy, narrację, postaci z własnymi motywacjami, które wywołują u odbiorcy zaangażowanie emocjonalne i to nie na zasadzie "kufa, przegrałem" tylko na zasadzie "chcę wiedzieć, co się stanie z postaciami, jak się rozwinie i jak zakończy fabuła", to co powstrzymuje cię przed nazwaniem gier "sztuką"? Jakich kryteriów nie spełniają gry, że odmawiasz im kwalifikacji do tego "artystycznego" grona? To znaczy, wiem, że ty nie odmawiasz, ale Smuggler odmawia zarzucając grom niedojrzałość przy czym nie podaje żadnych argumentów potwierdzających tę tezę. Nawet jednego nie podaje.
.noisivelet naht nuf erom era srorriM
Avatar użytkownika
RandoMan
 
Posty: 160
Dołączył(a): So paź 30, 2010 4:37 pm
Lokalizacja: Trzebnica

Re: Prasa o grach

Postprzez Yeshu » Śr wrz 19, 2012 7:17 pm

Why so serious?

Serio Random, nie lubisz CDA to skumałem, ale robisz tu niemal krucjatę krzyżową a redaktorom pisma to niemal herezję przeciwko Prawdziwym Miłośnikom Gier™ zarzucasz.

Sztuka sztuce nierówna, jest to temat rzeka i ostatecznie nikt nie potrafi odpowiedzieć stanowczo tak albo nie.

Jeżeli tworzysz produkt, który posiada ciąg przyczynowo-skutkowy, narrację, postaci z własnymi motywacjami, które wywołują u odbiorcy zaangażowanie emocjonalne i to nie na zasadzie "kufa, przegrałem" tylko na zasadzie "chcę wiedzieć, co się stanie z postaciami, jak się rozwinie i jak zakończy fabuła", to co powstrzymuje cię przed nazwaniem gier "sztuką"?


To, że istnieje wiele rodzajów filmów, książek czy muzyki, które mogą wywołać takie pozytywne uczucie, ale jako "element sztuki" nie są uznawane. Ba taka Odyseja kosmiczna 2001 uznawana jest przez wielu jako cud kinematografii jak i też beznamiętną papkę wypełniona pseudo symbolizmem. Ostatecznie to od człowieka zależy czy coś zostanie uznane za "sztukę" a i wtedy znajda się tacy co się z nim nie zgodzą.
- You have so little to offer.
- I HAD an offer in mind.
~Death, Darksiders 2
Avatar użytkownika
Yeshu
 
Posty: 552
Dołączył(a): N mar 27, 2011 3:47 pm
Lokalizacja: Warka

Re: Prasa o grach

Postprzez RandoMan » Śr wrz 19, 2012 7:54 pm

Serio Random, nie lubisz CDA to skumałem, ale robisz tu niemal krucjatę krzyżową a redaktorom pisma to niemal herezję przeciwko Prawdziwym Miłośnikom Gier™ zarzucasz.


Ale czytałeś mój post? Wiesz, że opinia Smugglera to był dla mnie punkt wyjścia i bardziej skupiałem się na argumentach UncleMroowy?

Sztuka sztuce nierówna, jest to temat rzeka i ostatecznie nikt nie potrafi odpowiedzieć stanowczo tak albo nie.


Czemu gry (jako całe medium, nie pojedyncze tytuły) nie są sztuką? Daj mi jeden argument, którego nie będę potrafił podważyć, to przyznam ci rację i się zamknę. Tylko bez de gustibus proszę.

To, że istnieje wiele rodzajów filmów, książek czy muzyki, które mogą wywołać takie pozytywne uczucie, ale jako "element sztuki" nie są uznawane.


Ale literatura i kinematografia jako MEDIUM już są. Znowu - mówię o MEDIUM, o drzewie, nie o gałęzi, jeśli mam być przesadnie metaforyczny. Tim Schafer, twórca między innymi "Psychonauts", napisał tak (tłumaczenie moje):

Jestem pewien, że istniał okres, w którym filmy nie były uznawane za sztukę, a przecież nie było tak, że poszły do świata literatury mówiąc: >proszę, czy możecie nas uznać za sztukę?> Nie prosiły o pozwolenie od pięknego obrazu, po prostu robiły swoje i robiły to poważnie i z tego względu ludzie zaczęli uważać je za sztukę.
.noisivelet naht nuf erom era srorriM
Avatar użytkownika
RandoMan
 
Posty: 160
Dołączył(a): So paź 30, 2010 4:37 pm
Lokalizacja: Trzebnica

Re: Prasa o grach

Postprzez UncleMroowa » Śr wrz 19, 2012 7:56 pm

Sztuka – dziedzina działalności ludzkiej, uprawiana przez artystów. Nie istnieje jedna spójna, ogólnie przyjęta definicja sztuki, gdyż jej granice są redefiniowane w sposób ciągły, w każdej chwili może pojawić się dzieło, które w arbitralnie przyjętej, domkniętej definicji się nie mieści. Sztuka spełnia rozmaite funkcje, m.in. estetyczne, społeczne, dydaktyczne, terapeutyczne, jednak nie stanowią one o jej istocie
(za wikipedią bo jestem leniwy)


Podana definicja jest tak mało konkretna, że zalicza się w niej praktycznie wszystko. Do tego stopnia, że jest kompletnie bezużyteczna i nieistotna ;)
Wikipedia ftw ;P

Sama "sztuka" nie jest określeniem wartościującym. "Sztuka wysoka" jest, ale mimo wszystko ten segment sztuki określany jest subiektywnie. Zostawmy to jednak, bo Smuggler pisał o "sztuce" w ogóle, bez (dla mnie dość absurdalnego) podziału na jej "wysokość", czy "niskość".

Generalnie, użycie określenia "sztuka wysoka" jest raczej staroświeckie. Tak, Nie ma sztuki niskiej. Całość rozbija się o wartości artystyczne, i o obieg w jakim dane dzieło funkcjonuje. Poprawny, naukowy termin to, o ile dobrze pamiętam, "obieg kultury wysokoartystycznej" ;P

Bo nie sądzę, żeby Smugglerowi chodziło o "Sztukę" w sensie "wytworu kulturowego" - Bo jasne, Gry są częścią popkultury na bank, ale to jest jakby oczywiste. Zakładam, że chodzi o formę artystyczną pozwalającą na przeżywanie przeżyć metafizycznych ("katharsis", jeśli wolisz), zadaje pytania o świat, ludzkość, o jednostkę, o społeczność, o siebie jako medium, polemikę z filozofią, innymi dziedzinami sztuki, dyskusje ze swoimi innymi przedstawicielami. Ponownie, nie chodzi o to, czy coś jest lepsze czy gorsze, tylko jaką ma funkcję w kulturze. I wiem o tym, że jest masa gier, które posiadają wartościową narrację, pięknie wyglądają, stymulują zmysł estetyczny, zadają pytania etyczne etc. etc. - Nie zaprzeczam temu.

Chodzi mi tylko o to, że tak jak pionki do szachów mogą być pięknie rzeźbione (i one same z siebie dostarczać wrażeń estetycznych), nie czyni to sztuki z samej gry - szachów. Analogicznie tutaj - fabuła, bohaterowie, tematyka są dobre i urozmaicają rozgrywkę. Ba, same z siebie mogą być interesujące na tyle, że są głównym powodem dla którego ludzie sięgają do tytułu (tak jak ktoś może chcieć sięgać do swojej ulubionej talii kart z powodu przepięknych ilustracji) - nie stanowią jednak tego, co gry jako medium definiuje i odróżnia od innych - gameplayu. Nawet najpiękniejsza fabuła i motyw nie uratują niezbalansowanej i nieprzyjemnej rozgrywki, z czym nie ma problemu w drugą stronę.


"Gołe" medium same w sobie wartości nie przedstawia.

Jestem prawie pewny, że na takim przedstawianiu gołego medium chodziło Witkacemu z "Czystą Formą" - miało to, jego zdaniem, ułatwić odbiorcy przeżycia metafizyczne. Jego zdaniem na przykład, powieść nie jest i nie może być (!) sztuką, bo działa wedle określonych konwenansów, których nie można zerwać (Chodziło głównie o to, że powieść musi mieć świat, który jest wiarygodny dla czytelnika podczas lektury).

O co mi chodzi: Jak wyjmiesz całą fabułę z Metal Gear Solid, pozostaje Ci VR Missions, wciąż niezła gra. Czy będzie to sztuka? Nie. Jeśli wyjmiesz większość cutscenek z tej gry, a gameplay uzupełnisz kilkoma ujęciami wyjaśniającymi *co się właśnie dzieje* (tylko w imię klarowności, bez żadnych sztuczek) otrzymasz dość długi film, ale wciąż z tymi samymi symbolami i motywami, o niemal takiej samej wartości artystycznej.

Tak, fabuła, estetyka czynią medium ciekawszym i wartościowym. Ale to, co w grze nazywamy "sztuką" nie ma nic wspólnego z samą grą ani medium.

MUSI coś być poza gołym gameplayem.

Nie, nie musi. Gdyby musiało, nigdy to medium nie wyrosłoby do współczesnych rozmiarów. Pac-Man, Tetris, Mario Bros Arcade, Centipede, mogę wymieniać masę gier, które są wciąż miodne i świetne (i wciąż w wielu kręgach cieszą się powodzeniem), a mogą zaoferować niemal wyłącznie gameplay.

Czy ludzie narzekali, że w grze się kiepsko strzela i dlatego oddawali ją do sklepów po przejściu?

Ci raczej nie dotarli do części trzeciej.
napisania chociażby eRPeGa


Pewnie, że jest cała masa RPG bez żadnej lub o wyjątkowo szczątkowej fabule - jak np. liczne Dungeon Crawlery: Dungeon Master, pierwszy Eye of the Beholder, Legend of Grimrock z ostatnich lat - Wszystkie z wymienionych to wyśmienite gry.

Jak wyobrażasz sobie "gameplay" tej gry bez fabuły, świata przedstawionego, postaci, dokonywania wyborów i konsekwencji?

Pewnie, że uwielbiam świat Fallouta, ale równie wysoko cenie zbalansowaną walkę, jej learning curve (nie znam polskiego terminu), jedną z najlepiej zrealizowanych walk turowych w historii ;)

I ciekawy przykład podajesz, bo dokonywanie wyborów i wolność w świecie... jakby zabijają wiele wartości artystycznych. Jednolita wizja artysty jest zaburzona, jeśli pośrednim twórcą opowieści jest gracz. To taka mała wada artyzmu, z której wielu agitatorów gier komputerowych jako sztuki nie zdaje sobie sprawy.

Sam nie stoję po żadnej stronie - po prostu chciałem zilustrować jak cała sytuacja jest niejasna. Można wciąż mieć podzielone poglądy (de facto do wszystkiego można) - i nie są kompromitujące w żadnym razie. Także wielu twórców gier nie uważa swoich dzieł za sztukę (choć inni lubią określać ją tym mianem) - jak wspomniany przeze mnie wyżej Hideo Kojima.

EDIT:

Jestem pewien, że istniał okres, w którym filmy nie były uznawane za sztukę, a przecież nie było tak, że poszły do świata literatury mówiąc: >proszę, czy możecie nas uznać za sztukę?> Nie prosiły o pozwolenie od pięknego obrazu, po prostu robiły swoje i robiły to poważnie i z tego względu ludzie zaczęli uważać je za sztukę.

Filmy zostały uznane za sztukę, bo zwiększyła się rola reżysera filmowego, przestała to być praca kolektywna - możliwa była jednolita wizja artystyczna. Z grami problem jest taki, że jednym z pośrednich twórców opowieści jest sam gracz. Stąd - im większa interakcja i wolność, tym mniej jednolitej wizji artystycznej. A im mniej interakcji i wolności, tym mniej gry w grze (lol)
Fajny cytat, ale problemów nie rozwiązuje.
Obrazek
YouTube
| Twitter | Facebook | FormSpring | DevianART

"TV says, donuts are high in fat kazoo,
Found a hobo in my room.
It's princess Leia, the yodel of life.
Give me my sweter
or I play the guitar.
Avatar użytkownika
UncleMroowa
Recenzent
Recenzent
 
Posty: 244
Dołączył(a): N lip 31, 2011 6:14 pm
Lokalizacja: Kielcówek

Re: Prasa o grach

Postprzez RandoMan » Śr wrz 19, 2012 9:02 pm

Podana definicja jest tak mało konkretna, że zalicza się w niej praktycznie wszystko, do tego stopnia, że jest kompletnie bezużyteczna i nieistotna
Wikipedia ftw ;P


No to wspomoże mnie mój przyjaciel - słownik PWN:

1. «dziedzina działalności artystycznej wyróżniana ze względu na reprezentowane przez nią wartości estetyczne; też: wytwór lub wytwory takiej działalności»
2. «umiejętność wymagająca talentu, zręczności lub specjalnych kwalifikacji»
3. «czyn dokonany dzięki takiej umiejętności»


Pozostałe punkty pomijam, bo to znaczenia synonimiczne. Co na podstawie tej definicji uniemożliwia uznanie gier za sztukę?

Zakładam, że chodzi o formę artystyczną pozwalającą odbiorcy przeżywanie przeżyć metafizycznych, zadaje pytania o świat, ludzkość, o jednostkę, o społeczność, o siebie jako medium.


Ja całkiem serio wzbiłem się na szczyt doznań metafizycznych grając we wspomniane "Flower", czy "Journey". A taki np. "Wiedźmin" (w sumie oba "Wiedźminy") skłoniły mnie o zadanie sobie pytań odnośnie ludzkiej kondycji. Podobnie np. zakończenie (i w zasadzie cały ostatni akt) "Red Dead Redemption".

Chodzi mi tylko o to, że tak jak pionki do szachów mogą być pięknie rzeźbione (i one same z siebie dostarczać wrażeń estetycznych), nie czyni to sztuki z samej gry - szachów.


Szachy nie mogą mieć fabuły. To znaczy mogą, ale nie jest do niczego potrzebna i prędzej będzie zawadzać, niż wzmagać wrażenia estetyczne.

Nawet najpiękniejsza fabuła i motyw nie uratują niezbalansowanej i nieprzyjemnej rozgrywki, z czym nie ma problemu w drugą stronę.


A jak w eRPeGu masz zarąbistą mechanikę levelowania, świetne walki, doskonay system zarządzania ekwipunkiem, ale fabuła ogranicza się do "ty - dobry, czarodziej - zły - idź zabij", to nadal jest to dobry eRPeG?

O co mi chodzi: Jak wyjmiesz całą fabułę z Metal Gear Solid, pozostaje Ci VR Missions, wciąż niezła gra.


Jak wyjmiesz fabułę z "Gorączki" Michaela Manna to zostaje ci zajedwabista scena strzelaniny. Czego to dowodzi? Kinematografia przestaje być sztuką?

Ale to, co w grze nazywamy "sztuką" nie ma nic wspólnego z samą grą ani medium.


Eee... co?

Nie, nie musi. Gdyby musiało, nigdy to medium nie wyrosłoby do współczesnych rozmiarów. Pac-Man, Tetris, Mario Bros Arcade, Centipede, mogę wymieniać masę gier, które są wciąż miodne i świetne (i wciąż w wielu kręgach cieszą się powodzeniem), a mogą zaoferować niemal wyłącznie gameplay.


No i masz kultowe nieme, czarno-białe filmy o wjeżdżaniu pociągu na stację, albo gościu potykającym się o skórkę od banana. Bez nich kinematografia też nie urosłaby do współczesnych rozmiarów. Wciąż nie rozumiem, do czego zmierzasz.

Ponownie, że jest cała masa RPG bez żadnej, lub o wyjątkowo szczątkowej fabule - jak Dungeon Crawlery: Dungeon Master, pierwszy Eye of the Beholder, Legend of Grimrock z ostatnich lat - Wszystkie z wymienionych to wyśmienite gry.


Filmy porno też są. Spełniają definicję filmu. Znowu - czy to oznacza, że kinematografia to nie sztuka?

Jednolita wizja artysty jest zaburzona, jeśli pośrednim twórcą opowieści jest gracz. To taka mała wada artyzmu, z której wielu agitatorów gier komputerowych jako sztuki nie zdaje sobie sprawy.


"Gra w klasy" Cortazara przeczy twoim słowom. Podobnie wszelkiego rodzaju interaktywne sztuki teatralne, filmy, w których możemy wybrać sobie kąt patrzenia na wybrane sceny itd. Jak się ma do "bycia sztuką" liniowość, bądź nieliniowość dzieła, skoro twórca z góry planuje skończoną liczbę ścieżek, którymi może podążać gracz?
.noisivelet naht nuf erom era srorriM
Avatar użytkownika
RandoMan
 
Posty: 160
Dołączył(a): So paź 30, 2010 4:37 pm
Lokalizacja: Trzebnica

Re: Prasa o grach

Postprzez UncleMroowa » Śr wrz 19, 2012 9:46 pm

«dziedzina działalności artystycznej wyróżniana ze względu na reprezentowane przez nią wartości estetyczne; też: wytwór lub wytwory takiej działalności»

I nie zgadzam się z tym, żeby *głównym* wyróżnikiem jakiejś gry były wartości estetyczne - raczej gameplay (nawet gatunki gier dzielimy w większości wedle gameplayu). To, że takie wartości tam są - Nie czyni z nich większej sztuki niż etykietka na konserwie.
Proszę, nie przywołuj przy tej okazji Andy'ego Warhola. Gry są częścią kultury popularnej - chodzi mi tylko o kulturę wysokoartystyczną, tradycyjnie nazywaną "Sztuką Wysoką", której częstym skrótem myślowym jest "Sztuka".
«umiejętność wymagająca talentu, zręczności lub specjalnych kwalifikacji»

Ok, do tej definicji mogą gry pasować.
«czyn dokonany dzięki takiej umiejętności»

Tu też.
Jak wyjmiesz fabułę z "Gorączki" Michaela Manna to zostaje ci zajedwabista scena strzelaniny

Scena strzelaniny nie jest już tak emocjonująca dla widza, jeśli jest mniej zaangażowany w losy postaci. VR Missions są tak samo dobre, jak te misje wewnątrz właściwej gry. Niektórzy mówią, że nawet lepsze.
Nie łapiesz o co chodzi? Cutscenki to nie gra - to przerwa w grze. Filmowa wstawka. To próbowałem tu powiedzieć. I jeśli artyzm gry ma się wywodzić z cutscenek (jak często jest to prezentowane), to jakby... nie liczy się.


I na pewno nie mówisz o popkulturze? Bo ja już przyznałem, że do niej gry należą bez wątpienia.

A jak w eRPeGu masz zarąbistą mechanikę levelowania, świetne walki, doskonay system zarządzania ekwipunkiem, ale fabuła ogranicza się do "ty - dobry, czarodziej - zły - idź zabij", to nadal jest to dobry eRPeG?

Może być dobry, nawet bardzo. Podawałem już przykłady. Zresztą, to... jakby jest punkt wyjściowy dla wielu RPGów fantasy. Dla mnie, to jest właśnie przewaga gier wideo nad książką czy filmem zresztą.

i heh, Ultima ;P

Filmy porno też są. Spełniają definicję filmu. Znowu - czy to oznacza, że kinematografia to nie sztuka?

Pisałeś, że nie da się zrobić dobrego RPG bez skomplikowanej fabuły, Ja się nie zgodziłem i podałem na to przykłady. Teraz nagle mówisz o filmach porno. Ciekawa retoryka.

Nie wiem, próbujesz umniejszyć wartość tych naprawdę solidnych gier? O żadnej z nich nie powiedziałbym że są głupie (szczególnie jeśli ten system ma dość głębi i niuansów sam w sobie)... Czemu przywołałeś akurat porno? Srsly. Eye of the Beholder to porno? Mechanika gry to dla Ciebie odpowiednik cycków w filmie?

Eee... co?

Język filmu (ruch, kadrowanie, montaż) mogą tworzyć sztukę, język gier wideo - nie tak łatwo (bo cutscenki czy mówione dialogi takim językiem nie są - to import z innych sztuk). Gameplay jest *konieczny* (bez niego nie ma gry), a taka fabuła czy grafika są narzędziami wtórnymi (bo ich głównym zadaniem jest komplementowanie tego pierwszego, nie na odwrót).
Szachy nie mogą mieć fabuły. To znaczy mogą, ale nie jest do niczego potrzebna i prędzej będzie zawadzać, niż wzmagać wrażenia estetyczne.

Generalnie fabuła ma mało wspólnego z wrażeniami estetycznymi. Także, nie mówiłem o fabule w szachach. A jak już przy tym jesteśmy, nie jest konieczna żadna fabuła dla wysokiej wartości artystycznej dzieła (inaczej musielibyśmy wyrzucić całe malarstwo za okno). I w sumie, czy Szachy nie mają jakby fabuły domyślnie? Dwie armie stoją naprzeciwko siebie, kierujemy jednostkami reprezentowanymi przez figury? Jasne, to nie Szekspir, ale już jakiś zalążek fabuły (która sama z siebie sztuki nie czyni).
Dalej się będę upierać, że Grom komputerowym i konsolowym dużo bliżej do gier planszowych i fabularnych aniżeli filmu czy książki. I nie ma w tym nic złego, głupiego, pomniejszającego ich wartość czy czegoś w tym guście.
No i masz kultowe nieme, czarno-białe filmy o wjeżdżaniu pociągu na stację, albo gościu potykającym się o skórkę od banana. Bez nich kinematografia też nie urosłaby do współczesnych rozmiarów. Wciąż nie rozumiem, do czego zmierzasz.

Ja wciąż nie wiem o co chodziło z tymi filmami porno. I tak przy okazji, film jest kompletnie innym medium niż Gry Wideo, nieważne ile cutscenek w dzisiejszych czasach wcisną developerzy. Te porównania naprawdę nie mają sensu. Są zupełnie inne związki pomiędzy filmami braci Lumiere a współczesnym kinem, i grami Arcade z lat 70-80 i współczesnymi.
"Gra w klasy" Cortazara przeczy twoim słowom. Podobnie wszelkiego rodzaju interaktywne sztuki teatralne, filmy, w których możemy wybrać sobie kąt patrzenia na wybrane sceny itd. Jak się ma do "bycia sztuką" liniowość, bądź nieliniowość dzieła, skoro twórca z góry planuje skończoną liczbę ścieżek, którymi może podążać gracz?


Dlatego powiedziałem, że sprawa jest wciąż otwarta do dyskusji - a jak już przy Cortezarze jesteśmy, to przecież we współczesnych czasach obserwujemy zatarcie się granicy między kulturą wysokoartystyczną czyli "wysoką", a tą popularną - przez postmodernizm (Co oznacza, że o niczym na dobrą sprawę nie można jednoznacznie powiedzieć, że jest "sztuką"). Sam pisałem wcześniej - nie mam w pełni wykształtowanej opinii, rozumiem jakby obydwie strony w tym sporze. A rzucasz się na mnie z jakąś agresją, spokojnie, wyluzuj. Geez.

Gram tylko jedną kartą, bo gdybym się z Tobą zgadzał, w ogóle nie byłoby żadnej dyskusji. Zresztą jestem zdania, że zbyt dużo osób podchodzi do tego zbyt kategorycznie - gry nie *muszą* być sztuką, i ta nie musi być koniecznie nobilitująca, a i imho nie jest koniecznie dobra dla medium. Kiedy Roger Ebert kulturalnie wyraził swoją opinię na temat, został zmiażdżony i zaatakowany bluzgami z każdej strony. Wielu ludzi podchodzi do sprawy z jakimiś makabrycznymi kompleksami, które naprawdę nie są potrzebne. W czasach, kiedy ciężko o jakąkolwiek jasność gatunkową, trudno też o klarowny status Gier jako Sztuki.

I dlatego też, chciałem tylko powiedzieć, że taki pogląd - Gry komputerowe nie są sztuką - nie jest *kategorycznie błędny*, i jest w dużej mierze zrozumiały - na pewno daleko mu do bycia jakąś kompromitacją
Obrazek
YouTube
| Twitter | Facebook | FormSpring | DevianART

"TV says, donuts are high in fat kazoo,
Found a hobo in my room.
It's princess Leia, the yodel of life.
Give me my sweter
or I play the guitar.
Avatar użytkownika
UncleMroowa
Recenzent
Recenzent
 
Posty: 244
Dołączył(a): N lip 31, 2011 6:14 pm
Lokalizacja: Kielcówek

Re: Prasa o grach

Postprzez RandoMan » Śr wrz 19, 2012 11:20 pm

To, że takie wartości tam są - Nie czyni z nich większej sztuki niż etykietka na konserwie.


A jeżeli pozbawisz VR missions w MGS grafiki, w ogóle oprawy audiowizualnej i zastąpisz postaci i lokacje patyczakami w

stylu komiksów Dema, to gra naprawdę dalej będzie taka fajna? Serio, serio?

Gry są częścią kultury popularnej - chodzi mi tylko o kulturę wysokoartystyczną, tradycyjnie nazywaną "Sztuką

Wysoką", której częstym skrótem myślowym jest "Sztuka".


Jeżeli upierasz się przy tym rozgraniczeniu (ja je całkowicie odrzucam) na kukturę popularną i kulturę wysoką, to...

masz rację. Serio. Nie będę się spierał w rejonach, których nie uznaję, bo to trochę tak jakbym analizował wyższość

Zeusa nad Jahwe :)

Scena strzelaniny nie jest już tak emocjonująca dla widza, jeśli jest mniej zaangażowany w losy postaci. VR

Missions są tak samo dobre, jak te misje wewnątrz właściwej gry. Niektórzy mówią, że nawet lepsze.


A czy walka w "Mass Effect" jest dobra, jeśli nie jesteś zaangażowany w losy postaci? Bo jej mechanika w ME1 to śmiech

na sali w sumie.

Dla mnie, to jest właśnie przewaga gier wideo nad książką czy filmem zresztą.


To znaczy co jest? Najprostszy schemat fabularny, ustawienie wobec siebie protagonisty i antagonisty?

Nie wiem, próbujesz umniejszyć wartość tych naprawdę solidnych gier?


Łodżizus, to był przykład, a nie porównanie. To, że istnieją produkcje pozbawiuone fabuły - tak w komiksach, książkach,

filmach, etc. nie oznacza, że całe medium, w którym ta rzecz wystąpi nagle przestaje być sztuką. W sumie to już

niistotne, bo uzgodniliśmy, że rozumiemy to pojęcie po prostu inaczej.

Język filmu (ruch, kadrowanie, montaż) mogą tworzyć sztukę, język gier wideo - nie tak łatwo (bo cutscenki czy

mówione dialogi takim językiem nie są - to import z innych sztuk).


Ale dialogi i ciąg przyczynowo-skutkowy w filmie to też import z innej "sztuki", może to być np. sztuka teatralna lub

książka. Muzyka stanowiąca "ilustrację" przebiegu zdarzeń też powstaje oddzielnie. A sam ruch kamery i montaż choć

oczywiście czyni film ex definitione, to nie stworzy dzieła sztuki. Tak samo jak sama mechanika choć jak najbardziej

stworzy grę, ale nie dzieło sztuki. Oto mi przez cały czas chodzi i do tego też odwoływało się ta moja wzmianka o porno,

która cię najwyraźniej tak zbulwersowała. W skrócie: "Ojciec chrzestny" - dzieło sztuki. "Fem Tango" - już nie za

bardzo. Kinematografia jako taka - sztuka.

Co do szachów się zgadzam, tylko zapomniałem o emotce :)

Są zupełnie inne związki pomiędzy filmami braci Lumiere a współczesnym kinem, i grami Arcade z lat 70-80 i

współczesnymi.


Wrcz przeciwnie - ja im dłużej piszę swoje i czytam twoje posty, tym więcej widzę podobieństw :)

A rzucasz się na mnie z jakąś agresją, spokojnie, wyluzuj. Geez.


Eee... że... niby... co? Gdzie jest ta agresja? Proszę, zacytuj mi tą moją agresję, bo mi wszyscy dookoła mówią, że

misio pluszowy ze mnie i nie potrafiłbym półrocznego dziecka przestraszyć, choćby mi płacili. Wskaż fragmenty, pochwalę

się ziomom i zdobędę respekt na dzielni :)
.noisivelet naht nuf erom era srorriM
Avatar użytkownika
RandoMan
 
Posty: 160
Dołączył(a): So paź 30, 2010 4:37 pm
Lokalizacja: Trzebnica

Re: Prasa o grach

Postprzez UncleMroowa » Cz wrz 20, 2012 12:24 am

Jeżeli upierasz się przy tym rozgraniczeniu (ja je całkowicie odrzucam) na kukturę popularną i kulturę wysoką, to...

masz rację. Serio. Nie będę się spierał w rejonach, których nie uznaję, bo to trochę tak jakbym analizował wyższość

Zeusa nad Jahwe


Czyli jak Ty niby rozumiesz Sztukę? Dla Ciebie każde dzieło rozrywkowe to sztuka? (pytam Ciebie, nie słownik)

Anyway: ok, to nie tak, że dla mnie te podziały są ostre, oddzielone wielkim murem i nigdy nikt nie wyściubia nosa po za swój rejon. Kultura popularna i Sztuka nawzajem się sobą żywią, a i są takie dzieła, które stoją dokładnie pośrodku (szczególnie, kino postmodernistyczne). Ale jest pewna różnica (choćby w celach, po co dane dzieło powstaje). Dla mnie to przede wszystkich różnica funkcjonalna (bo z innych powodów nakrecono Indiana Jones'a, a innych Siódmą Pieczęć) i dotycząca grona odbiorców. To nie jest Zeus i Jahwe, to są rzeczy znacznie bardziej przyziemne. I jeśli nie uznajesz tego podziału: Jakie to ma dla Ciebie w ogóle znaczenie, czy gry to sztuka? Czemu odrzucasz to rozróżnienie i czym, w takim razie jest dla Ciebie "dzieło sztuki"? Pytam bo to zdanie:
W skrócie: "Ojciec chrzestny" - dzieło sztuki. "Fem Tango" - już nie za

bardzo. Kinematografia jako taka - sztuka.

Sugeruje mi, że jednak stosujesz ten podział do pewnego stopnia, bo choć może dobrałbym inne przykłady - z grubsza o to chodzi.
Zgodzę się, że określenie "Sztuka Wysoka" jest trochę głupawe ze względu na swoją końcówkę - ale używam go do tej dyskusji tylko dlatego, że jest krótsze, wygodniejsze i lepiej znane niż "obieg kultury wysokoartystycznej". To nie kwestia snobizmu czy jakiegoś elitaryzmu (patrz na avek, daleko mi do snoba), a właśnie podejścia do swojego fachu (czy dzieła) przez Twórców ( i do kogo w końcu trafia dane dzieło). I w sumie, jeśli przestaniesz myśleć o tym, jak o jakimś wartościowaniu (to serio, nie o to chodzi) - nie widzę większego powodu, żeby się przeciwko tym obiegom sprzeciwiać.

Plus, do kultury popularnej zalicza się rzeczy, które sztuką po prostu nie są z żadnej strony, ale wciąż są pewną kreatywną dzialałnością (jak- nie wiem, poradniki towarzyskie). W obecnym kształcie (i wybacz ton, egzamin z tego miałem niedawno) to przecież pragmatyczne podejście, nie oceniające.

A jeżeli pozbawisz VR missions w MGS grafiki, w ogóle oprawy audiowizualnej i zastąpisz postaci i lokacje patyczakami w

stylu komiksów Dema, to gra naprawdę dalej będzie taka fajna? Serio, serio?

Prawdopodobnie wciąż byłaby zabawniejsza niż większość innych gier z tego gatunku ;)
Gdyby była beznadziejna gra z piekna grafiką, no chyba gorsza przyszłość ją czeka, tbh. Khu, Khu, Final Fantasy VIII.
A jak jesteśmy przy paskudnie wyglądających grach to hej - nigdy w to nie grałem, ale zdaje się być dobrym przykładem: Minecraft jest brzydki jak noc (srsly, komiksy Dema mi przy nim wygladaja jak Leonardo) i masa ludzi świetnie się przy nim bawi. To ma w ogóle jakąś fabułę?
To znaczy co jest? Najprostszy schemat fabularny, ustawienie wobec siebie protagonisty i antagonisty?

To, że w grach fabuła nie musi mieć żadnego znaczenia. Możesz spokojnie zająć się rzeczami, na które nie ma miejsca gdziekolwiek indziej - eksploracja świata, kolekcjonowanie ekwipunku, przeszukiwanie całego terytorium, walczenie z różnymi potworami, zbieranie zwojów magicznych, etc. W Zachodnich RPG szczególnie, główny bohater często jest białą kartką bez większego tła czy głębi (choć w jrpg czasem też), którą my jako gracze mamy wypełnić. I żadne inne medium nie pozwala na taką immersję pomimo możliwości ubogości fabuły.
Fabuła prawie każdej części "The Legend of Zelda" (tak, to nie RPG - ogólnie o grach teraz mówie) - to w gruncie rzeczy właśnie takie przeciwstanie sobie postaci, sama fabuła prosta jak drut (przynajmniej w samej grze, nie mogę mówić teraz jeszcze o chronologii, filmik sklejam) - a Ocarina of Time jest jedną z najbardziej cenionych gier w historii.
A czy walka w "Mass Effect" jest dobra, jeśli nie jesteś zaangażowany w losy postaci? Bo jej mechanika w ME1 to śmiech

Ta, to jest jeden z powodów dla których nie mogłem się przekonać do serii. W ogóle. Świat mnie nie wciągnął, Fabuła kompletnie mnie nie zainteresowała, a mechanika wydawała mi się okropna. Wciąż, gdyby gameplay był bardziej zajmujący dla mnie, spokojnie grałbym dalej, nie przejmując się bohaterami. Taki Final Fantasy X jest kompletnie debilny jeśli chodzi o opowiedzianą historię, ale gra jest zabawna, że hej - szybko się o tym zapomina.
A było wiele gier, które porzuciłem tylko dlatego, że "źle mi się grało" - ale interesowała mnie fabuła, więc sprawdzałem na jakiejś wikipedii czy YT (Lost Odyssey).

A sam ruch kamery i montaż choć

oczywiście czyni film ex definitione, to nie stworzy dzieła sztuki.Tak samo jak sama mechanika choć jak najbardziej

stworzy grę, ale nie dzieło sztuki.

Film mówi swoim językiem, charakterystycznym tylko dla siebie. Powieść używa słów i opisów, podobna struktura historii nie czyni podobieństwa w środkach wyrazu. Montaż nie tworzy dzieła przez samo swoje istnienie, ale za jego pomocą można to dzieło łatwo ulepić - jest specyficznym językiem artystycznym. Właściwa gra, czyli gameplay - nie bardzo. Celem gry jest... rozgrywka, wygranie, rywalizacja z komputerem czy przeciwnikiem, pokonanie przeciwności, zdobycie największej ilości punktów, whatever. Dlatego odnoszę się wciąż do gier planszowych, które mają bardzo podobne podejście. Sposoby grania mogą być bardzo wyelaborowane, czy wykwintne (jak szachy), a dookoła nich może być zbudowana cała filozofia (jak go) - dużo to bliższe do gier komputerowych dla mnie niż kinematografia. I cusik Gameplay nijak mi jakoś nie pasuje do konceptu sztuki. Zaś Cutscenka to smutny moment, gdzie gra chcąc opowiedzieć historie używa języka filmu - nie zaś swojego. Po prostu się nie liczy. Trochę jak te stare pseudorpgi planszowe, do których dodawano VHS. Mówiąc krótko: Mechanika w ogóle sztuki nie tworzy i nie jest tworzywem artystycznym, ale tworzy właściwą grę. Dlatego mam takie opory przy określi gier sztuką.
Nie znaczy to, że gra nie może czerpać z doświadczeń sztuki, czy wywoływać emocje (opera w FFVI, chlip) - po prostu nie to czyni z niej grę, jest jakby trochę obok.
Wrcz przeciwnie - ja im dłużej piszę swoje i czytam twoje posty, tym więcej widzę podobieństw

Powiedz coś szerzej, bo ja nie widzę... nic.

Łodżizus, to był przykład, a nie porównanie. To, że istnieją produkcje pozbawiuone fabuły - tak w komiksach, książkach

To coś zgoła innego, bo ponownie - najważniejszym kryterium oceny gry w tym przypadku jest gameplay, reszta to dodatek. I odkąd gameplay jest najważniejszym aspektem gry jako medium - nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Jeśli twórcy zdołają zrobić najważniejszą rzecz w sposób mistrzowski, a trochę nie dopieścić - w tym przypadku - mniej istotny element - jest to wciąż świetna gra. Problem w tym, że niewiele jest mediów, o których można powiedzieć, że opowiadana historia ma drugorzędne znaczenie.

E, To porównanie do porno mnie nie oburzyło, co kompletnie zaskoczyło :)
Obrazek
YouTube
| Twitter | Facebook | FormSpring | DevianART

"TV says, donuts are high in fat kazoo,
Found a hobo in my room.
It's princess Leia, the yodel of life.
Give me my sweter
or I play the guitar.
Avatar użytkownika
UncleMroowa
Recenzent
Recenzent
 
Posty: 244
Dołączył(a): N lip 31, 2011 6:14 pm
Lokalizacja: Kielcówek

Re: Prasa o grach

Postprzez RandoMan » Cz wrz 20, 2012 9:38 am

Czyli jak Ty niby rozumiesz Sztukę? Dla Ciebie każde dzieło rozrywkowe to sztuka? (pytam Ciebie, nie słownik)


Proszę bardzo, definicja sztuki by RandoMan: każdy utwór, który wywołuje u mnie emocje wychodzące "poza" instynkt, zaspokaja potrzeby "ponadpodstawowe", a przede wszystkim zmusza do refleksji tak wtrakcie jak i po zakończeniu obcowania z nim. Cel powstania jest nieistotny, ponieważ większa czść tego, co dziś tzw. elity uznają za dzieła "kultury wysokiej" powstało w zupełnie innym celu (Mozart pisał sporą część utworów, które dziś są kamieniami milowymi muzyki klasycznej "do kotleta", greckie dramaty sceniczne wystawiano ku uciesze gawiedzi - miał być mord, akcja itp., jakby się nad tym głębiej zastanowić "Król Edyp" świetnie wpisuje się w ramy dzisiejszego thrillera / kina sensacyjnego, a "katharsis" była "wartością nadaną" dzieła. Z drugiej strony spektrum - Freddie Mercury uważał muzykę Queen za "disposable pop", a swoje koncerty za "balet dla mas".) Tak przy okazji - czy dla ciebie istnieje jakiekolwiek kryterium rozgraniczając kulturę popularną od "wysokiej"? Nie musi być autorskie, może to być definicja "skądś". Bo ja wczoraj szukałem i znalazłem tylko jakąś tam "elitarność" (co to w ogóle znaczy w dzisiejszych czasach?), wymóg posiadania specjalistycznej wiedzy do obcowania z utworem (bzdura, bo usuwa praktycznie wszystko zostawiając chyba tylko tzw. "muzykę współczesną" i "Abssalomie, Abssalomie") lub (to chyba jeszcze z czasów PRL), opinie ludzi "u władzy" (kuriozalności tego elementu naet nie muszę tłumaczyć). Więc co jeśli nie te elementy? Samo zamierzenie twórcy, czyli te "inne względy", o których piszesz? To znowu - Mozart to była dawna muzyka rozrywkowa. Grupa docelowa? Ale ja równą miłością darzę "Dyskretny urok burżuazji" Bunela, "Terminatora" Camerona i "Barwy ochronne" Zanussiego. Czy to oznacza, że funkcjonuję jako kilka targtów w jednym? Czy to w ogóle możliwe? Nie pytam ze złośliwości, może to wygląda w tych postach na jeden wielki ego trip z mojej strony, ale ja naprawdę chcę zrozumieć

A jak jesteśmy przy paskudnie wyglądających grach to hej - nigdy w to nie grałem, ale zdaje się być dobrym przykładem: Minecraft jest brzydki jak noc (srsly, komiksy Dema mi przy nim wygladaja jak Leonardo) i masa ludzi świetnie się przy nim bawi. To ma w ogóle jakąś fabułę?


"Minecraft" nie spełnia definicji gry (przynajmniej według jednego ze słynniejszych analityków medium, Chrisa Crawforda), bo nie można jej "wygrać". Jest zabawką jak "The Sims", czy "World of Warcraft". Choć w sumie można ją przejść (dasz wiarę?) - kumpel mi kiedyś pokazał jak. Najwyraźniej jak przekopiesz się do danego punktu, to walczysz ze smokiem tym młoteczkiem, kilofem, czy co to jest i jak wygrywasz wyświetlana jest plansza informująca, że przeszedłeś grę :)

Powiedz coś szerzej, bo ja nie widzę... nic.


Oba te "media" zaczynały od eksponowania tylko podstawy swojego istnienia. Filmy początkowo to były krótkie sekwencje ze wspomnianym już przeze mnie pociągiem, które miały wywoływać "przyziemne" emocje (w tym wypadku bezrefleksyjny strach). Gry miały dostarczać rozrywki też bazującej na najprostszych odruchach: akcja-reakcja. W obu przypadkach krytycy zajmujący się sztuką odmawiały tym mediom "przyjęcia" ich do swojej rodziny. Zarówno filmy jak i gry zaczęły pretendować do miana sztuki, gdy implementowały elementy sztuk innych (głównie sztuk antycznych, trójaktowa struktura, protagoniści i antagoniści etc.). Gry są sporo młodsze od filmu, więc jeszcze "nie oswoiły" krytyków sztuki ze sobą, ale stawiam kokosy przeciwko orzechom, że za parę dekad ludzie mówiący, że gry to nie sztuka będą traktowani z podobną pobłażliwością jak ci, którzy dziś mówią, że film to nie sztuka.
.noisivelet naht nuf erom era srorriM
Avatar użytkownika
RandoMan
 
Posty: 160
Dołączył(a): So paź 30, 2010 4:37 pm
Lokalizacja: Trzebnica

Następna strona

Powrót do Pozostałe

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 76 gości

cron