Otóż to. Moja reakcja wynika bardziej tego, że pamiętam dobrze czasy (zapewne nie ja jeden z forum) ogromnej nagonki na brutalność w grach wideo, potem na brutalność i ogólną amoralność internetu i na każdym froncie staram się walczyć z takim postrzeganie obu mediów. Gry to wspaniała gałąź sztuki, internet to medium pełne niesamowitych możliwości, wypaczenia znajdą się zasze, ale wiecie - to jak w tym klasycznym przykładzie z nożem... tymczasem moja praca i praca iluśtam -set -ięcy -onów ludzi idzie w cholerę, bo ktoś sobie chciał zrobić "projekt". To mnie smuci, bo po moich znajomych, ludziach wychowanych na grach (fakt, że ośmiobitowych, ale zawsze) i dokładnie pamiętających mistyczny wręcz numer 0202122
jakoś nie widać amoralności i zezwierzęcenia - mamy pracę, rodziny, funkcjonujemy w społeczeństwie, a i przy piwku zawsze jest te parę tematów więcej do obgadania dzięki tzw. "nowym mediom". A teraz mnóstwo osób doń nieprzekonanych lub neutralnych wyrobi sobie z automatu, że internet to szatan, bo - znowu - dwóch szczeniaków i niespełniona aktorka chcieli się zabawić w sieci. To mnie boli i tylko to. Nie bronię ludzi, którzy życzyli Gr@żynie śmierci, ale nie staję też po stronie pseudoapologetów, którzy się niby ot tak teraz nawrócili. Jeżeli już stoję po jakiejś stronie, to po stronie wszystkich tych, którzy na YT wrzucają content - czy to recenzje, tłumaczenia do recenzji, mody do gier, czy tysiąc i jedną pierdółkę, która sprawia, że komuś tam - gdzieś żyje się lepiej. Nie chcę, żeby postronni obserwatorzy zaczęli stawiać znak równości między YouTube'owymi haterami, a faktycznymi twórcami internetu, a ten projekt, niezależnie od intencji jego twórców mocno się do tego przyczynił. Stąd moje gromkie NIE projektowi Gr@żyna i innym tego typu zabiegom.
EDIT:
dopiero po wysłaniu posta zorientowałem się, że Nemo mi odpisał, zatem
Nemo:
Porównujesz robienie filmiku do strzelania do ludzi. Robienie filmiku do mordowania ludzi. To nie tylko okrutne, ale niesmaczne i nie na miejscu. W dodatku jest też absurdalne.
Uwypukliłem bezzasadność argumentu o "wywoływaniu dyskusji" używając starego jak świat zabiegu pt. reductio ad absurdum, a ty wyciągnąłeś z tego tylko tyle, że porównuję publikowanie filmików do zabijania ludzi. Sam zresztą przyznałem, że to okrutne porównanie, ważniejsze jest jednak to, co w zasadzie w sobie zawiera - to, że coś generuje temat do dyskusji nie równa się temu, że coś jest pożyteczne / pozytywne / wskazane. Teraz dobrze?
W wypadku ich posiadania, chcę. Poprzez kontrolę.
Jasne, to twoje dzieci i masz do tego święte prawo, sam zamierzam robić to samo. Miałem na myśli (przyznaję, wyraziłem się nieprecyzyjnie) to, czy chcesz narzucić jakąs ogólną reglementaję internetu dla nieletnich, także nieletnich spoza twojego ogniska domowego?
Czy jakbym nakręcił filmik w którym wyjątkowo ohydnie uzewnętrzniałbym, dla przykładu, chęć dania w mordę Krytykowi czy, powiedzmy, Ichabodowi, byłoby to w porządku?
Nie byłoby. Co wobec tego?
Nie wiem, chcecie jej odebrać prawo do odczuwania dyskomfortu, bania się?
Ja tam niczego nie chcę. Nie pisałem nic o słuszności ataku na kogkolwiek, wręcz przeciwnie - pisałem o głupocie twórców projektu i samej aktorki. Twórców - bo nie potrafili przewidzieć czegoś, co było do przewidzenia bardzo łatwe, aktorki - bo upubliczniła swoją twarz i swój głos ignorując zupełnie ryzyko jakie to ze sobą niesie.
Zresztą...o tym, co niedobre, nie wolno/nie powinno się pisać? Dlaczego? Lepiej przemilczeć?
Oczywiście, że można, ale to jest pójście na łatwiznę. Jak dziennikarki pism kobiecych z lat 90. piszące o brutalności w grach równocześnie zlewające całe gałęzie gatunkowe, które tej brutalnośi nie zawierają. Tu masz tę samą sytuację - bierzesz jedną i tylko jedną stronę zjawiska i na jej podstawie oceniasz całość. W dodatku znowu - TO KOMUNAŁY.
Internetowi wytyka się dużo, because you will never find a more wretched hive of scum and villainy.
Ale internet to też ty, ja, wspomniany Ichabod, Akane i UncleMroowa! I cała rzesza innych! Internet odzwierciedla nas samych, a ty zabrzmiałeś teraz tak jakbyś do tego hive nie należał. Należysz. Piszesz na forum, udzielasz się. Nie zależy ci, żeby ten ul był atrakcyjnym miejscem? Projekt Gr@żyna jawi mi się jako sytuacja, w której ktoś przychodzi, rzyga ci na wycieraczkę, a potem mówi - "chcę ci pokazać jaki naprawdę jesteś. Trzy ulice dalej ktoś zarzygał mieszkania, poczuj ten smród na własnej skórze... albo... no na tym, z czego zrobione są wycieraczki". I co z tego, że ty swoje mieszkanie utrzymujesz w należytym porządku jak po chwili ktoś wpadnie i stwierdzi "o, masz zafajdaną wycieraczkę. To miasto to jednak niezła ch*jnia jest." Może zamiast w kółko uwypuklać problemy, ktoś by zaczął próbować je rozwiązywać? Ale nie - tu już, nie daj Szatanie, trzeba by było pomyśleć.
Zresztą...jeśli o niedobrym nie powinno się mówić, bo jest tyle dobrego i psuje to opinię całości, to po co robić tyle recenzji złych filmów czy gier?
Ale to nie jest sytuacja pt. nie mówmy o tym, co złe. To jest sytuacja pt. nie przedstawiajmy medium w jednolitym świetle. Pokażmy obie strony medalu, szczególnie jeśli mówimy o medium tak młodym i nie budzącym jeszcze zaufania jak internet. To nie sytuacja recenzja dobrej gry vs recenzja złej gry. To sytuacja: felieton o historii gier przedstawiającymi je jako gałąź sztuki ze wszystkimi (i pozytywnymi i negatywnymi konsekwencjami tej sytuacji) vs felieton o tym, że przez gry dzieci się zabijają i w ogóle gry som gópie, bo w takim COD to się chodzi i strzela, a w GTA wybebsza dziwki.