Ja również jestem świeżo po seansie. Właśnie wróciłem z kina (niestety pieszo, bez rowerka) i z ciekawości obejrzałem sobie jeszcze recenzje Douga Walkera, Jamesa Rolfea i "Profesora" Mroowy - których wcześniej nie widziałem - i jestem zaskoczony różnorodnością opinii. Tak skrajne różnice w spostrzeżeniach zwykle dobrze świadczą o filmie.
Dobra, pewnie moja opinia jest tu najmniej warta jako, że nie widziałem "Avengers", do którego wszyscy z jakiegoś powodu się odnoszą, a z samej trylogii Nolana widziałem tylko "Mrocznego...". Ale film mi się bardzo podobał. Tak jak wszyscy, włącznie z Dougiem wspomnieli, ekspozycja jest zdecydowanie za długa i nudna, ale warto było ją wysiedzieć dla kolejnych scen. Od wprowadzenia w życie planu Banea robi się coraz lepiej. Ma się ciągłe poczucie zagrożenia, a to jak mieszkańcy Gotham muszą sobie z nim radzić jest wciągające. Bane jest bardzo dobry. Moim zdaniem jest godnym następcą Jokera. Nie dorównuje mu głębią, ale został naprawdę dobrze zrobiony zarówno wizualnie, jak i osobowościowo. I nie jest zwykłym, tępym, agresywnym dupkiem, czego obawiałem się ze względu na wygląd tej postaci. Catwoman jest również bardzo dobra. Dużo słyszałem komentarzy odnośnie jej stroju, ale kiedy zobaczyłem ten film, okazało się, że przez większość czasu i tak go nie nosi. A przy okazji - nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że sama nazwa "Catwomen" ani razu się nie pojawiła (no może raz, ale w formie żartu). Może ktoś kto będzie jeszcze oglądał ten film zwróci na to uwagę. Samego Batmana (nie mylić z Brucem ) jest w filmie wyjątkowo mało, ale to nawet lepiej. Film skupia się bardziej na Gordonie i innych mieszkańcach Gotham i te wątki były dla mnie o wiele ciekawsze, niż to co się działo w tym czasie z Brucem. Batman tylko by tam przeszkadzał.
Chociaż "Mroczny Rycerz" o wiele bardziej mi się podobał, ten film i tak zrobił na mnie duże wrażenie. Postacie są świetne, akcja jest na wysokim poziomie, napięcie jest cały czas (poza ekspozycją) i ta część jest rewelacyjnym zwieńczeniem wspaniałej trylogii.
<SPOILER>Przy okazji, Doug wspomniał coś o tym, że Bane mógł wysadzić bombę w każdej chwili, więc danie jej limitu czasowego było głupim pomysłem. Wydaje mi się, że rdzeń mógł wybuchnąć tylko po określonym czasie po odłączeniu od maszyny. Przyczyną miały być prawdopodomnie-naukowo-bzdurne-czynniki-biologiczne, ale może coś pokręciłem?</SPOILER>