Hmm... myślę, że przed dużą częścią filmowych kaszanek przestrzega nas kochany Doug, podzielę się więc przykrymi doświadczeniami serialowymi
Zacznijmy od w.wym. serialu (i "filmu") pt. "Wiedźmin". Ale chyba komentować nie muszę, więc powiem tylko : po obejrzeniu tego...tworu...myślałam, że się rozpłaczę. Naprawdę.
Nie polecam też żadnych współczesnych polskich seriali, zwyczajnie brak w nich "tego czegoś", co by mnie do nich przyciągnęło. A niekiedy są tak głupie, że nawet śmiać się nie chce. Wyjątek mogą stanowić dzieła TVNowskie, które ogląda się przyjemniej i bez większych zadrażnień.
Z książek to może znana wszystkim saga "Zmierzch". Przyznam, że dotrwałam do części trzeciej, ale tylko dlatego, że chciałam się więcej dowiedzieć o Jasperze Hale. Dowiedziałam się, dałam spokój. A czytając streszczenie "Przed świtem" uznałam, że to zwyczajna pomyłka >.<
Zawiodłam się natomiast na "Czarodzieju z Archipelagu"! Tyle ludzi to zna, tyle chwali, a mnie to zwyczajnie zanudziło. Przykro przyznać, bo wiem, że pewnie nie odkryłam wielu pozytywnych aspektów tej opowieści... ale po prostu nie dałam rady tego dalej czytać.
No i uwaga na "Eragona". Paolini totalnie przemielił Star Warsy na fantasy ze smokami, a jak już napisał coś od siebie, też nie wyszło dobrze.
Zaznaczam, że to wszystko zależy od gustu i jeśli ktoś lubi rzeczy w takim klimacie, niech się na mnie nie obraża. Zazdroszczę, że nie zgrzyta zębami albo ziewa oglądając czy czytając te pozycje.