Każą się wyzbyć wszelkich emocji. Mówią, że "miłość" może prowadzić na ciemną stronę mocy. Mimo to wielokrotnie widzimy jak niektórzy z nich (zwłaszcza Obi-Wan) okazują "wkurwienie", które najwyraźniej do niej nie prowadzi.
Ba, powiem Ci więcej - w którymś odcinku Wojen Klonów poznajemy nawet obiekt uczuć Obi-Wana, Satine Kryze i nieźle między nimi iskrzy Widzisz, Jedi to jednak ludzie, a nie maszyny i mają uczucia, ale starają się nie ulegać emocjom takim jak gniew czy strach, w przeciwieństwie do Sithów, którzy mają całkowicie odwrotną filozofię bazowania na emocjach. Stąd ten kontrast między Obi-Wanem, który choć kuszony wielokrotnie, zawsze ostatecznie jest wierny filozofii Jedi (i np. żegna się ostatecznie z Satine ), a Anakinem, który swoich emocji nie mógł opanować i przeszedł na Ciemną Stronę.
Yoda wyczuwa w nim "za dużo strachu", ten z kolei głosi poglądy sprzeczne z filozofią Jedi
Oj, takich szarych Jedi było dosyć sporo, choćby Qui-Gonn Jinn, który też niespecjalnie przejmował się zdaniem rady albo Sifo-Dyas, który na własną rękę zlecił stworzenie armii klonów. Ta banda idiotów długo też pozwalała na wszystko Dooku, dopiero jakoś w okolicach filmowego Ataku Klonów się zorientowali, że ten ubrany na czarno koleś z głosem Draculi mógł się skumplować z Palpatinem ;P
Zresztą, może gdyby przyjęli go na szkolenie, mieliby go bardziej pod kontrolą. Do znawców uniwersum - czy zdarzył się kiedyś przypadek, że Jedi był szkolony bez opieki rady i NIE przeszedł na Ciemną Stronę?
Ale przecież Anakin przeszedł szkolenie od małego chłopca pod okiem Obi-Wana, w Ataku Klonów będąc padawanem, a potem stając się pełnoprawnym rycerzem w trakcie Wojen Klonów. Jasne, zaczął trochę później opuszczając szkolenie jako adept, ale co w takim razie powiesz o Luke'u? ;D I w ogóle po odrodzeniu Zakonu, Luke olał tę zasadę przyjmowania tylko dzieci i masowego przechodzenia na ciemną stronę nie odnotowano
Pod ich nosem jawnie jest tworzona armia klonów - Ich reakcja ograniczyła się do "zaniepokojenia".
No wiesz, najpierw nic o tym nie wiedzieli, potem okazało się, że armia powstała na zlecenie Mistrza Jedi i ma służyć Republice (i jak się zresztą okazało, nie było szans tej wojny wygrać bez klonów), więc bez przesady, mieli panikować?
Praktycznie jest gorsza od filozofii Sithów.
Praktycznie to najlepszą filozofią jest skrajny pragmatyzm. Ale z tego co się orientuję, "filozofia" w tym kontekście ma chyba jakieś głębsze znaczenie i nieco inny cel, czyż nie?
Szczególnie nie rozumiem filozofii "miłości" Jedi.
No, fakt, nie rozumiesz Masz przecież jak krowie na rowie w ich kodeksie:
There is no emotion, there is peace.
There is no ignorance, there is knowledge.
There is no passion, there is serenity.
There is no chaos, there is harmony.
There is no death, there is the Force.
A że filozofia Sithów jest lepsza, to się zgadzam, sam byłym wiernym wyznawcą
Czy nikt nie strzeże Akademii Jedi?! Każdy może tam sobie spokojnie wejść i zarżnąć grupkę dzieci?
Strzeże, problem w tym, że - czego nie było niestety w filmie za bardzo widać - Vader w tamtym momencie był badassem z którym mało który Mistrz Jedi mógł się równać, może ewentualnie Ci najlepsi jak Obi-Wan, Yoda czy Mace Windu (zresztą pamiętaj, ze Anakin na luzie pokonał Dooku, który umiejętnościami dorównywał swego czasu Yodzie czy Windu), na dodatek miał za sobą sporo klonów. ;P No i element zaskoczenia do tego dochodzi. Imo, sama scena w filmie była świetna.