Luklaser napisał(a):@Akane
1)Tak, nie musi być napisane w ACTA, że materiały osób trzecich wykorzystywanych na potrzeby blablabla nie uznaje się za łamanie praw autorskich. Ale napisane jest, że jeśli istnieje podejrzenie łamania praw autorskich, strona ma obowiązek zablokować (czyli wystosować stosowne ograniczenia) film, ścieżkę dźwiękową, czy co to tam jest na czas nieokreślony.
Dokładnie to dzieje się teraz na YouTube. Pojawia się informacja, że w recenzji wykorzystany został materiał należący do osoby trzeciej i w związku z tym film jest blokowany, a user karany (nakładany jest limit dotyczący długości uploadowanych materiałów). Spór można rozstrzygnąć, a film odblokować - podając stosowne uzasadnienie i podpisując się pod nim imieniem i nazwiskiem.
Po wprowadzeniu ACTA nic się nie zmieni, bo nadal decydująca będzie ustawa o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Zmienią ustawę - zacznę się martwić.
Luklaser napisał(a):Innymi słowy, ktoś ważny informuje YouTube, że pewien użytkownik złamał prawa autorskie, puszczając ścieżkę dźwiękową z jego filmu w swojej recenzji. W związku z tym, YouTube ma obowiązek uniemożliwić dostęp do tej recenzji. ACTA nie pisze w jaki sposób. Może się z tym wiązać blokada lub usunięcie filmu, a nawet konta. Załóżmy, że Tommiemu Wisseau odbiło i wskazał recenzję "Wilczego Szańca" Ichaboda, w której została wykorzystana ścieżka dźwiękowa z "The Room" (wiem, wiem, mało prawdopodobne, ale załóżmy
). Aby Ichabod mógł z powrotem zamieścić recenzję, musiałby najpierw wygrać proces z Tommym Wisseau, w którym udowodniłby, że nie złamał praw autorskich, co w jego sytuacji byłoby długie i trudne.
Ichabod powołuje się na ustawę o prawach autorskich i prawach pokrewnych i wyjaśnia sprawę bezpośrednio z YouTube. Do procesu nie dochodzi wcale.
Cała awantura z "The Room" Douga dopiekła Wiseau nie dlatego, że Doug wyśmiał jego produkcję, ale że na tym wyśmianiu zarabiał. Reklamy na blipie, na stronie, dotacje etc. Wiseau nic z tego nie miał, za to uznał, że Doug zarabia jego kosztem, wykorzystując materiały, na udostępnienie których się nie zgodził. Teoretycznie miał rację, w praktyce proces przegrał.
Luklaser napisał(a):2) Jak sama zdajesz sobie sprawę, ACTA może nie decyduje w zasadzie o niczym, ale jest pewną furtką do zmiany innych aktów prawnych. Może i by się to ACTA nie udało, ale dopóki istnieje jakaś furtka, możemy czuć się zagrożeni.
Ciekawi mnie tylko, że to zagrożenie traktowane jest tak wybiórczo. Czemu w takim razie nie zaczniemy kopać schronów przeciwatomowych? W końcu Iran grozi i demonstruje swoją siłę. Możemy czuć się zagrożeni.
Luklaser napisał(a):3) Sam fakt, że jak wspomniałaś, sami prawnicy mają odmienne zdania i interpretacje na temat ACTA jest niepokojący. Dokument dotyczący czegoś takiego, jak prawa autorskie nie powinien być niejasny i zostawić możliwości wolnej interpretacji, nie sądzisz? Fakt, że jest furtką do zmiany innych aktów prawnych może być niebezpieczny w skutkach.
Dopóki nie pojawią się sygnały, że planowane są zmiany w owych ustawach, będę spać spokojnie i nie planuję podnoszenia krzyku i łamania rąk - inne sprawy życiowe i problemy dnia codziennego, doskwierają mi wystarczająco i nimi się przejmuję, bo
są realne. Dzieją się tu i teraz. I znów - plany dotyczące zmiany ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, były już podnoszone wielokrotnie. Od 1994 roku nie wprowadzono żadnej zmiany, bo protesty społeczne na to nie pozwoliły.
Poza tym poinformowano już, że:
1. Wątpliwe jest podpisanie ACTA 26-ego stycznia
2. W ciągu najbliższych 2 tygodni prowadzone będą dyskusje nad tym czy w ogóle ACTA podpisywać
3. Jeśli ACTA będzie podpisane, prawdopodobnie zostanie dołączony do niego dokument zastrzegający Polsce prawo do samodzielnego decydowania o tym, jakie środki stosować i jak egzekwować postanowienia (
zgodnie z obowiązującym u nas prawem)
4. Już teraz do wglądu jest dokument z listopada 2011, podpisany przez ministrów, mówiący o tym, że ACTA to zobowiązanie odnośnie ochrony praw autorskich, ale ochrona ta odbywać się ma poprzez wykorzystanie aktów prawnych ustanowionych w każdym kraju UE
z osobna.
Nie ma mowy o ujednolicaniu systemu prawnego dla wszystkich członków UE.
Gdyby rząd chciał nam zafundować zmianę ustawy o prawach autorskich, to ACTA wcale nie byłaby mu do tego potrzebna. Furtka istnieje cały czas - rzecz w tym, że nikomu jeszcze nie udało się przez nią przejść, bo na drodze stoi płot elektryczny pod postacią społeczeństwa.