Ichabod w jednymze swoich filmików coś tam o tym serialu napomknął i fala złych emocji i uczuć zalała mnie w mgnieniu oka (tak, to wszystko przez Ciebie ), a że niedawno miał premierę drugi sezon myślę, że warto by było porozmawiać, i wymienić się przemyśleniami na temat tego... tego czegoś O ile w ogóle ktoś oglądał
Kiedy się dowiedziałem, że powstaje taki serial miałem sporą nadzieję, że regularnie będę dostawał porządny kawałek zombiackiego survival horroru (gdyż uwielbiam zombiaki), kampania reklamowa jeszcze wszystko we mnie nakręcała. Jednak po oberzeniu pierwszego odcinka byłem zawiedziony. Może nie srodze zawiedziony, ale jednak, a z każdym następnym odcinkiem było coraz gorzej.
I to nawet nie jest, moim zdaniem, wina kiepskiego scenariusza, kiepskiej fabuły, która jest do bólu przewidywalna, infantylna i w ogóle; sądzę, że kluczową rolę odegrały tu dwa czynniki, mianowicie:
a) zombies to jeden ze znaków ropoznawczych kina klasy B, a twórcy ewidentnie chcieli z tego zrobić coś przejmującego i przejmująco głębokiego, czyli po ludzku chcieli połączyć kino klasy B z kinem normalnym. Nie twierdzę, że takie połączenie jest niemożliwe, ale tutaj to się zwyczajnie nie udało. Nie zrozumcie mnie źle, lubię kino klasy B ("Feast" rządzi ), ale taka fuzja jest po prostu nudna i niestrawna.
b) The Walking dead popełnił dokładnie ten sam błąd co świetnie zapowiadający się serial Jericho (post-apokalipsa to inna rzecz, która mnie kręci ). Niestety, tylko świetnie zapowiadający. Chodzi mi o to, że pomimo zombies, odrobiny strzelania i odrobiny krwi to jest zwyczajna telenowela. Niektóre wątki to niemalże jak w Na Wspólnej czy Klanie. Czy to są rzeczy które ludzie chcą oglądać w serialu o Zombie czy nuklearnej apokalipsie? Ech...
Niemniej, bardzo mnie dziwi i wręcz osłupia wielka popularność tego serialu.
Dobra, rozpisałem się...