Odcinek świąteczny był kiepski.
1.Już sam początek był strasznie hollywodzki, a mało Doktorowy. Poza tym przez cały odcinek nie ma żadnego wyjaśnienia co on na tym statku robił (po raz kolejny Moffat robi dziurę w fabule, o której kompletnie zapomina).
2.Potem upadek z takiej wysokości bez śmierci (no bez przesady Doktor to nie jakiś Superman).
3.Prezent wrotami na inną planetę. I oczywiście Doktor tego przejścia nie zabezpieczył, żeby nie dało się przejść wcześniej (spora nie odpowiedzialność)
4. Kobieta z 1943 obsługująca maszynę z przyszłości z technologicznego jak i socjologicznego punktu widzenia kompletna bzdura.
5. Urządzenie sterowane myślami- znowu? Czemu finał wielu odcinków sprowadza się do supermaszyny sterowanej myślami i trzeba pomyśleć o konkretnej rzeczy by wszystko uratować?
6. Pondowie. Skoro już nie są towarzyszami to po co ich wciskają? Zwłaszcza, że z całego New Series są najgorszymi towarzyszami (Rory jest bez charakteru, zaś Amy jest postacią kiepsko rozpisaną)
7.Zakończenie Hollywodzki Happy End. Sorry, ale to właśnie było piękne w poprzednich sezonach, że serial szedł we własną stronę.