Ok, późno, ale ciągnie mnie do napisania jak było (choć nie wiadomo kto co jeszcze napisze przede mną)
.
Pakowanie zaczęło się w nocy przed pierwszym wyjazdem po załatwieniu wszystkich ważnych spraw. Nagrałem też swoje życzenia dla Akane, jednak ciągłe odkładanie nie przyniosło niczego dobrego, nie zdążyłbym na nagranie całości, więc zrobiłem tylko fragment, i tak wystawiając cierpliwość Ichabota na próbę
. Okazało się też, że aparat został u ojca i nie miałem czym robić zdjęć. Wcześniej tego dnia kupiłem też bilet na pociąg. Umówiłem się też z Ichabotem, bo pociąg z Bydgoszczy miał przejeżdżać przez Toruń, a w towarzystwie zawsze raźniej. Błędem było, że zapomniałem skontaktować się z DoubleFacem, który miał jechać z Malborka. Gdy rano zawożono mnie na peron, dostałem sms'a od Ichabota, że pojedzie jednak wcześniejszym. Pogodziłem się z tym i na dworcu zacząłem szukać swojego pociągu, sprawdzając kilka razy czy wsiadam do dobrego, (na tablicy nic o Łodzi nie było napisane). W pociąg wsiadłem z pewną miłą panią, która również nie wiedziała czy aby wybrała dobry peron. Podróż minęła na podziwianiu krajobrazów w słońcu (które na szczęście towarzyszyło cały weekend), wsłuchiwaniu się w rozmowy pasażerów i zapachu procentów od pana z naprzeciwka
.
Dojeżdżając do Łodzi wypatrywałem swojego przystanku. Gdy wyskoczyłem z pociągu, zastanawiałem się gdzie dalej, ale gdy chciałem dać znać Akane, ona zadzwoniła pierwsza informując, że jest niedaleko, razem z całym komitetem powitalnym w postaci całej ekipy
. Jak się okazało, DoubleFace był w tym samym pociągu. Na początku były oczywiście przywitania, w tym z Mroową, z którym ostatni raz widziałem się 6 lat temu na 3 zlocie fanów Nintendo w Dobczycach, a potem znalazłem w Sieci. Po drodze do bazy wypadowej był czas na ogarnięcie się i pierwsze rozmowy z przybyłymi (których nie wszystkich kojarzyłem). Tam każdy znalazł sobie miejsce, by porozmawiać, coś zjeść i zaplanować dzień na konwencie komiksów i gier. Yeshu opowiedział też niesławny dowcip o "Czu", który opowiadał dzielnie nie zważając na zniecierpliwienie innych. Był to jeden z tych żartów, które opowiada się przez kilka minut, powtarzając nie które zdania do zniecierpliwienia słuchaczy, by zakończyć całość wkurzająca i niezadowalającą puentą. Znaleźć go można na tej stronie (opowiadany daje jednak lepszy efekt
):
http://nauka.katalogi.pl/%C5%BBarty_%26 ... 02-s3.html Konwent brzmiał jak spełnienie marzeń każdego geeka, cho na miejscu, po kupieniu dwudniowych wejściówek, szczątkowo zapoznaliśmy się z planem. Atrakcji było wbrew pozorom co niemiara, ale ogólnego zaplanowania wiele rzeczy można było pominąć, co zresztą się stało. Gdy Akane i BTM poszli do domu dalej organizować spotkanie, reszta poszła na jedno z dwóch miejsc konwentu, gdzie mieściła się giełda wielu komiksów, stale zajęta gralnia i stoiska. Zastanawiając się czy ktoś nas pozna, szczęśliwcem okazał się Mroowa, który przeprowadził na szybko krótki wywiad z autorami komiksu Człowiek bez szyi. Każdy rozszedł się w swoją stronę, a ja zastanawiałem się co można kupić (gadżety z gier były niestety nie na moją kieszeń). Jak się okazało, większość grupy była w gralni okupując... Pegazusa z odpalonym Duck Tales na stoisku ze starymi konsolami (gdzie było m.in. N64 z Donkey Kong 64, ale nie chciałem bawić się w podłączanie). Gdy po zabawie poszliśmy na umówione miejsce, by pójść odebrać Ichabota, był już na miejscu razem z resztą, skąd poszliśmy szukać jakiejś restauracji (po grupowych fotkach).
http://www.facebook.com/photo.php?fbid= ... =1&theaterW restauracji prowadzone były rozmowy typowo geekowskie, poczynając od komiksów o superbohaterach, ich adaptacjach, po amerykańskie adaptacje anime, co skończyło się ratowaniem Mroowy przed próbą samobójczą na wieść, że w planowanej adaptacji "Kowboja Bebopa" (a która na razie jest wstrzymana) wystąpić miał Keanu Reeves. Szybko zrobiło się ciemno i chłodno, więc wyruszyliśmy w drogę powrotną. Każdy już zdawał się dobrze poznać.
W bazie porobiliśmy sobie zdjęcia z gadżetami, które część osób przywiozła. Potem, podgrzewając atmosferę, wręczyliśmy Jägermeistery, którymi wspomagał się NC przy Titanicu, a co z pewnością mogło się przydać przy oglądaniu pozdrowień (śmiech mieszał się z zażenowaniem). Potem pojawiły się plany nakręcenia "czegoś". W tym samym czasie trwał koncert Akiry Yamaoki z CKOD, który był wliczony w cenę biletu (15 zł). Mały żal pozostał, ale nocne harce wszystko wynagrodziły. Dziewczyny tymczasem wyszły na balkon. Z boku tymczasem kręciłem nieoficjalny "making of". Tymczasem kręcony materiał okazał się na tyle ostry, że karta w kamerze tego nie wytrzymała i padła (choć stało się to przy kręceniu Dance Central, a niestety nie udało się odzyskać znacznej całości). Potem przyszła pora na pląse przed konsolą i partyjki w Mortal Kombat. Następnie oglądanie materiałów z DVD Douga (w tym "Poszukiwania Nekronimikonu), a potem rzucenie pomysłu o oglądaniu The Room. Czarno to widziałem, bo nie jestem nocnym markiem, ale po godzinie luźnych rozmów stało się. Wypiliśmy po kieliszku po pojawieniu się Tommy'ego i zaczęliśmy luźny seans, który oglądało się niezwykle fajnie (choć sceny z matką wspominam boleśnie).
Brak snu jednak mi nie służył, podobnie reszcie, dlatego o 6 nad ranem zaczęliśmy szykować miejsce do spania. Spanie w śpiworze na podłodze nie było za wygodne, ale udało mi się tak ustawić, by rano nic nie bolało (nie licząc sztywności). Jak się okazało, była 9 i wstałem drugi po Akane, potem pojawiała się reszta. Zjedliśmy śniadanie i zaplanowaliśmy resztę dnia, razem z wyjazdami w miarę podobnych godzinach. Na konwencie zostałem do pilnowania rzeczy, gdzie reszta poszła później do baru poniżej. Zastąpili mnie Akane i BTM, po czym rozejrzałem się na stoiskach z komiksami, gdzie pojawiło się trochę wyprzedaży (szybko zszedł zwłaszcza przeceniony Tintin). Ostatecznie kupiłem komiks o Popiełuszce i adaptację kinowego Batmana za 7 zł, po czym dołączyliśmy do ludzi na dole. Następnie odprowadziliśmy część osób na dworzec po drugiej stronie ulicy i pojechaliśmy na Łódź Kaliską, gdzie pociąg miał według planu przyjechać wcześniej.
Gdy doszliśmy na peron, zauważyłem, że brakuje... torów, które jeszcze wczoraj były na miejscu. Konduktor powiedział, że pociąg się opóźni i przyjedzie na następny peron, o czym zapomniano wspomnieć. Tam zrobiliśmy sobie pożegnalne fotki i wsiadłem w pociąg z DoubleFacem i Ichabotem. W pociągu było jednak dość cicho, choć pojawiały się czasem jakieś rozmowy. W Toruniu pożegnałem się z chłopakami i o 23 odebrał mnie z dworca ojciec.
Nieźle rozpisane. W każdym razie było super i liczę w niedalekiej przyszłości na kolejne spotkanie
.